Artur Smołucha, stand-uper ze Śląska, krytycznie o życiu, miłości i branży artystycznej

33-letni Artur Smołucha aktor i stan-uper, który ostatnimi czasy zasłyną z odważnych wyznań i pewności siebie zdradza przed nami, co mu się w życiu nie podoba i dlaczego zaczął uprawiać stand-up.

Redakcja: Niedawno obchodziłeś pierwszą rocznice ślubu, jak podsumowujesz swój pierwszy rok małżeństwa?
Artur Smołucha: Jesteśmy udanym małżeństwem, myślę -że jest mało takich związków i ludzi którzy tak wspaniale się dogadują. Podkreślę, że spędzamy ze sobą prawie 24 godziny na dobę. Razem żyjemy i pracujemy. Moja żona jest doskonałym managerem, odnoszącym sukcesy w pracy, również dba o moje interesy. Czasami jak na nią patrze, myślę sobie, że muszę być naprawdę spoko gościem.

Redakcja: Jak jest Twój przepis na udany związek?
Artur Smołucha: Nie mam przepisu. Nie jestem fanem przepisów nawet w kuchni. Nie trzymam się sztamp. Od zawsze wiedziałem, że ktoś taki jak moja żona jest mi przeznaczony. Od pierwszej chwili, gdy ją zobaczyłem pragnąłem, żeby była ze mną do końca życia…i jeszcze dłużej. Moje marzenie się spełniło i jestem szczęśliwym człowiekiem. Nieważne czy będę osiągał sukcesy w branży artystycznej czy w biznesie czy będę miał proste zajęcie i żył bardzo skromnie, to nie ma znaczenia. Jeżeli osiągniesz swój główny cel, reszta jest tylko tłem. Kluczem do udanego małżeństwa jest prawdziwa, szczera miłość.

Redakcja: Czy do sztuki również podchodzisz tak idealistycznie jak do swojego małżeństwa?
Artur Smołucha: Oczywiście, inaczej sobie nie wyobrażam. Dla mnie robienie sztuki, to wewnętrzna chęć tworzenia. Szczerość i uczucia muszą temu towarzyszyć, tak to nie miałoby to sensu. Prawda zawsze się obroni, a to co tworzymy to wszystko dla emocji i uczuć. W życiu prywatnym jak i zawodowym jestem uczulony na fałsz i nieszczerość, niestety zdecydowanie za dużo w telewizji i na scenie tego. Pewnie, że chciałbym obudzić się w pięknym idealistycznym świecie i pewnie dlatego podczas swoich stand-upów poruszam często w sposób humorystyczny ważne tematy.

Redakcja: Nie boisz się hejterów?
Artur Smołucha: Widzisz tak jest w showbiznesie, że ktoś cię lubi, ktoś nie. W życiu jest tak samo. Dobrze mieć swoich zwolenników i przeciwników – to pokazuje, że nie jesteś nijaki. Nie przeszkadza mi hejt skierowany w moją stronę. Ale razi mnie i zastanawiam się, jakie beznadziejne trzeba mieć życie, i ile zawiści w sobie, żeby hejtować nieletnich artystów, którzy jeszcze nie mieli czasu uodpornić się i złapać dystansu do ludzkiej głupoty.

Redakcja: Uważasz, że każdy ma równe szanse, aby zaistnieć w branży artystycznej?
Artur Smołucha: To nierówne starcie i nie ma w tym nic dziwnego. Ci, co urodzili się w rodzinach artystycznych- narzekają, że oceniają ich przez pryzmat ojca czy matki. Prawda jest taka, że większość z nich nie miałaby szans na zaistnienie w branży, gdyby nie- znane nazwisko. Spójrzmy dookoła, wokół mamy masę zdolnych ludzi, pewnie każdy z nas zna, co najmniej jedną osobę posiadającą dużo większy talent od celebrytów z telewizji. Jednak im się nie udało, za małe układy, za małe samozaparcie albo brak środków. Talent należy rozwijać, nieoszlifowany diament nie będzie błyszczeć. A na rozwój potrzebne są pieniądze. Aby żyć z branży artystycznej, potrzeba dużo czasu na osiągnięcie szczytu. Nielicznym się udaje. I czasem szkoła, edukacja, czy też umiejętności nie mają znaczenia. Ludzie po studiach i dobrych szkołach często żyją na granicy ubóstwa. Dla niektórych dostanie roli to być albo nie być. Kolejki na castingach często wyglądają jak pociąg śmierci: ludzie czekający i modlący się o role, aby mieć z czego zapłacić czynsz. Nielicznym artystom żyje się dobrze. Jednak ludzie zatrzymali się na etapie znanych aktorów kupujących sukienki za 8 tysięcy i roztrwaniających kasę na prawo i lewo.

Redakcja: Jakie błędy zatem popełniają ludzie, którym się udało?
Artur Smołucha: Za dużo wydają, zapominając, że fala w każdej chwili może odpłynąć. Potem użalają się w mediach, że nie mają za co żyć. W życiu potrzebna jest alternatywa i zdrowy rozsądek. Nie można w ślepo wierzyć, że stanie się cud i spadnie manna z nieba na starość. Trzeba zadbać o własne życie, ja oczywiście tworzę-ale oprócz tego staram się też robić inne rzeczy. Stale się dokształcam. Ostatnio zrobiłem sobie kurs przedstawiciela handlowego, skończyłem kurs managera sportu oraz zdobyłem uprawnienia trenerskie w dwóch dyscyplinach sportu: koszykówka i piła nożna. Tak, aby mieć w życiu alternatywę. Nie jestem kolesiem, który wyda 10 tysięcy na garnitur, to nie te klimaty. Moja żona nie należy też do kobiet, które są nadmuchane silikonem. To kobieta pracy. Wstaje rano razem ze mną o 5 i pracuje do późnych nocnych godzin. Cenie ją za jej pracowitość i kreatywność oraz za bezwarunkową miłość.

Redakcja: Gdzie można będzie Cię zobaczyć w roli stand-upera?
Artur Smołucha: Niestety obecnie ze względu na panującą sytuacje w kraju, wszystkie moje występy zostały odwołane. Nowy harmonogram zostanie opublikowany na mojej stronie www.artursmolucha.pl, jak tylko wszystko wróci do normy. Każdego jednak, kto chce poczuć klimat i zobaczyć malutką dawkę w wersji lajt zapraszam do obejrzenia zajawki mojego stand-upu: https://www.youtube.com/watch?v=QxHnV_dYvoA

źródło: materiały prasowe

Skip to content