“Jaki masz powód do narzekania?” – to jedno z pytań zadanych przez Artura Wachowicza podczas spotkania, jakie odbyło się dziś w Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie.
Wygłosił on wykład pn. „Przebudzenie przed pobudką”, w którym opowiedział m.in. o tym, w jaki sposób został tetraplegikiem (osobą ze sparaliżowanymi czterema kończynami) oraz zachęcał do świadomego życia z Bogiem i nienarzekania. Zanim do tego rodzaju przemyśleń skłoni jakieś niespodziewane zdarzenie.
– Mój wypadek zdarzył się we wrześniu 2010 roku. Zwyczajnie jechałem na rowerze, próbowałem ominąć schody zjeżdżając z górki. Z samego szczytu nie było widać, że był tam pionowy spadek. Kiedy zauważyłem ten próg, zacisnąłem ręce na hamulcach, ale to dużo nic nie dało – przednie koło zleciało w dół, a ja przeleciałem przez kierownicę uderzając głową w trawnik. Chwilę po tym leżałem na trawniku i nie mogłem się ruszyć – mówi Artur Wachowicz.
Prowadzący wykład podkreślał, kiedy jest – a może raczej: powinno być – tytułowe “przebudzenie przed pobudką”.
– Dopiero wtedy wstajemy, kiedy włączy się zegarek, kiedy włączy się coś, co nas budzi – jakiś przeraźliwy hałas, który nas ocuca ze snu. Z punktu widzenia psychologicznego, ludzie często są na automacie: wstajesz, jesz, idziesz do pracy, wracasz z pracy, kładziesz się spać, znowu wstajesz, jesz, idziesz, itd. Przez półtora roku po wypadku jakby nie potrafiłem się psychicznie po tym pozbierać, a wystarczyło spotkać się z ludźmi, którzy na co dzień żyją z Bogiem i oczyścić serce z grzechu – mówi Artur Wachowicz.
Artur Wachowicz w lipcu skończy 27 lat.
Paweł Kmiecik