opony

Zima za kółkiem. Ktoś lubi? Twierdząco kiwną ci, którym samochód służy do zabawy w śniegu. Zwykły zjadacz chleba używa go jednak do bardziej przyziemnych celów: dojazd do pracy, odwiezienie dziecka do szkoły czy wyjazd na zakupy. To, co w ciepłych sezonach nie jest niczym niezwykłym, w warunkach zimowych urasta do rozmiarów walki o każdą minutę. I choć w walce z pogodą zwykle jesteśmy na pozycji straconej, to z pewnością możemy zminimalizować rozmiary porażki przygotowując swój pojazd do zimy.

Zimowe buty dla samochodu

Opony to podstawa. Wyobraźmy sobie oblodzony i zaśnieżony chodnik, na który wychodzimy w pantoflach lub letnich trampkach. Każdy krok przybliża nas do wykonania pełnego szpagatu, choć takiego nigdy wcześniej nie ćwiczyliśmy (tym gorzej). Podobnie jest z oponami. Letnie zupełnie nie radzą sobie z warunkach zimowych. Zimowe zapewniają nie tylko bezpieczeństwo, ale i komfort podróżowania. Tajemnica tkwi w rodzaju gumy, z której zimówka jest wyprodukowana. Po prostu nie sztywnieje w niższych temperaturach.
Do zmiany ogumienia jesteśmy raczej przyzwyczajeni. Do robienia tego na czas już nie bardzo. Widać to przy okazji pierwszego śniegu. Obrazek samochodów z buksującymi podczas ruszania spod świateł kołami mówi jasno – zima znów zaskoczyła. Gigantyczne kolejki przed punktami wymiany opon to także znak, że przyroda wystrychnęła nas na dudka: – „No nie, jeszcze wczoraj termometr pokazywał 7 na plusie” Czy nie szkoda nerwów i czasu? To ostatni dzwonek.

Ten przeklęty akumulator

Przeklęty? Głównie dla tych, którzy zapominają, że w coś takiego samochód jest wyposażony. Daje znać o sobie zwykle wtedy, gdy próbujemy wyjechać do pracy w mroźny poniedziałkowy poranek. Siadamy wygodnie, zapinamy pas, przekręcamy kluczyk i… zamiast miarowej pracy rozrusznika słychać cykanie. I nie jest to ani cykada ani świerszcz. Padł akumulator. W takiej sytuacji są dwa wyjścia. Pierwsze: wyciągamy telefon i dzwonimy do szefa, że z dzisiejszej pracy nici. To rozwiązanie ma wadę zasadniczą – akumulator sam nie powstanie. Drugie wyjście jest nie mniej stresujące, ale daje nadzieję na wydostanie się z opresji. Trzeba poszukać „dawcy” napięcia. Jeśli sąsiad akurat wyszedł odpalić swojego poloneza, to za pomocą kabli rozruchowych możemy „pożyczyć” prądu z jego samochodu. Nie jest to skomplikowane, ale wymaga posiadania kabli. Dużo prościej jest jednak przed zimą sprawdzić stan akumulatora. W sklepie z akumulatorami taką usługę wykona nam sprzedawca. Czasami słabej baterii może pomóc doraźna reanimacja. Lepiej jednak wyraźnie słabnący akumulator wymienić na nowy.

Układ paliwowy nie lubi zimy

Ujemne temperatury mogą przełożyć się na kondycję układu paliwowego. Jeśli dawno nie wymienialiśmy filtra paliwa, warto zajrzeć do serwisu – producenci zazwyczaj zalecają wymianę co 40 tys. km. Winą za problemy z rozruchem możemy obciążyć wodę i brud, które zbierają się w zbiorniku. W niektórych przypadkach konieczne jest przeczyszczenie całego układu. Ale ta inwestycja się opłaci, bo eksploatacja samochodu będzie mniej problemowa. Użytkownicy diesli muszą pamiętać o parafinie wytrącającej się z paliwa przy niskich temperaturach. Choć stacje benzynowe podczas zimy oferują olej napędowy dostosowany do pory roku, to szczególnie na początku sezonu możemy „naciąć się” na jeszcze letnie paliwo. Kto nie lubi niespodzianek, może zastosować specjalne uszlachetniacze do paliwa, które eliminują efekt krystalizacji parafiny, choć nie wszystkie jednostki napędowe dobrze zniosą takie dodatki. Szczególnie te z filtrem cząstek stałych.

Żyj i daj żyć innym

„O, jaka piękna śnieżna czapeczka”. Zachwyconych nowym „ubrankiem” samochodu kierowców każdej zimy jest na pęczki. Szkoda, że z poczuciem estetyzmu nie idzie w parze zdrowy rozsądek. Przy pierwszym hamowaniu zimowa czapka zwykle ląduje na przedniej szybie. Efekt nie trudny do przewidzenia. Każdego roku policja wystawia setki mandatów za podobne „niedopatrzenia”. Taniej byłoby zmieść śnieg delikatną szczotką, nie zapominając o szybach i kloszach lamp. Zabieg przywracania widoczności będzie wymagał także skrobaczki. To zestaw obowiązkowy każdego, kto chce przetrwać zimę za kółkiem. Przyda się też odmrażacz w płynie.

Na nieprzewidziane sytuacje

Na koniec coś dla surwiwalowców, nie tylko tych z zamiłowania, ale i konieczności. O ile powyższe rady mają nam zapewnić odrobinę komfortu w walce z zimą, to utknięcie w zaspie na zupełnym odludziu może zamienić się w walkę o przetrwanie. Nie zaszkodzi w przepastnym bagażniku umieścić saperki i kilku kilogramów żwiru. W ekstremalnej sytuacji przyda się koc, linka holownicza i latarka. Ale lepiej, żeby nie miało okazji się przydać.

RG

Skip to content