Raków zmazał plamę z meczu przeciwko kieleckiej Koronie z nawiązką, bo z Białegostoku wrócił z kompletem punktów. Częstochowski zespół zagrał dobre spotkanie przeciwko Jagiellonii – przede wszystkim w defensywie – i wykorzystał dogodną okazję w końcówce meczu.
W 81. minucie dośrodkowanie z rzutu wolnego strzałem głową zamienił na bramkę Tomas Petrasek. Gospodarze nie byli już w stanie odpowiedzieć na to jedyne trafienie i, po pewnej wygranej na inaugurację rozgrywek, tym razem musieli uznać wyższość rywala.
– Oddaliśmy pierwsze 45 minut spotkania i już powiedziałem zespołowi, że to nie może się powtórzyć – mówił trener Jagiellonii Ireneusz Mamrot. – Był moment, że Raków utrzymywał się przy piłce, na pewno na za dużo im pozwoliliśmy. Nie było agresji, spóźnialiśmy się do pressingu. Szkoda tej drugiej połowy, bo już w pierwszych minutach mieliśmy swoje sytuacje.
Za grę do końca i rehabilitację za nieudany start w rozgrywkach PKO Ekstraklasy mógł chwalić swój zespół szkoleniowiec gości Marek Papszun.
– Mogę pogratulować zespołowi nie tylko zwycięstwa, ale postawy w kontekście naszego debiutu. Niektórzy już nas postawili w szeregu spadkowiczów, a myślę, że dziś pokazaliśmy, że tak nie jest. Inna sprawa, że nie jesteśmy tak słabi jak w meczu z Koroną, ani tak dobrzy, żeby wygrywać takie mecze jak w Białymstoku, aczkolwiek trzeba coś potrafić, żeby w takim spotkaniu na wyjeździe zagrać dobry mecz. Pokazaliśmy się z dobrej strony już w pierwszej połowie, a w drugiej dobrze się broniliśmy. I myślę, że furze szczęścia nie zawdzięczamy tego wyniku.
Z trzema punktami na koncie po dwóch kolejkach Raków otwiera drugą połówkę tabeli. W najbliższą sobotę zmierzy się w Bełchatowie z Cracovią.
MD
fot. rakow.com