Jeszcze do niedawna pola przy ulicy Dojazdowej były malowniczą oazą spokoju. Lecz niedługo mogą się one zmienić w wielką przetwórnię i składowisko odpadów oraz zanieczyszczeń. Zniszczyłoby to nie tylko przyrodę, ale i utrudniłoby życie zwyczajnym ludziom. Mieszkańcy dzielnic Błeszno, Wrzosowiak i Stradom mają się czego obawiać, gdyż to wszystko będzie się dziać niecałe trzysta metrów od ich domów.
“W raporcie o stanie środowiska przyszły inwestor podaje, że przewidywalna ilość samochodów wywożących przetworzone paliwo to pięćdziesiąt na dobę. Jednak paliwo to nie będzie się brało znikąd, więc pewnie drugie pięćdziesiąt tirów będzie musiało odpady te przywieść. Oczywiście takie instalacje są mile widziane kiedy reżim technologiczny jest zachowany, ale na uboczu miasta, pod lasem, daleko od źródeł wody, a nie praktycznie w centrum” – komentuje projekt Piotr Wrona, Radny Miasta Częstochowa.
Jednak nie tylko politycy i urzędnicy zajmują się kwestią przetwórni. Sprawa budzi emocje także wśród zwykłych mieszkańców, którzy jako pierwsi bezpośrednio odczują konsekwencje lokalizacji składowiska. Również sama przyroda, wliczając dorzecze Konopki, jest zagrożona bezpowrotnym zniszczeniem. Wśród zagrożeń dla lokalnej fauny i flory są m.in. plagi szczurów lub zanieczyszczenia wód powierzchniowych i podziemnych.
“Ta ekologia ma być prowadzona kosztem mieszkańców, którzy nie tak dawno temu pobudowali się na tzw. wypalankach. Nie wiem czy oni wiedzą, że ktoś chce im posadzić takiego kwiatuszka. W skrócie będzie to kolejne śmieciowisko, tym razem w centrum. Ja, jako właściciel posesji przy ulicy Dojazdowej na wybudowanie tego zakładu zgody nie wyrażam” – dzieli się swoją opinią Grzegorz Kukla, jeden z mieszkańców.
Rosnąca konsumpcja wśród mieszkańców Częstochowy sprawia, iż powstanie nowego składowiska jest konieczne dla zmniejszenia ilości śmieci oraz odpadów na terenie miasta. Nie oznacza to jednak, że władze miasta wybierając najłatwiejsze rozwiązanie, mogą zapomnieć o swoich obowiązkach względem obywateli.