To nie był wymarzony powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Częstochowski Raków nie sprostał zadaniu i na inaugurację sezonu 2019/20 przegrał w Bełchatowie z Koroną Kielce 0:1. Jedynego gola tego spotkania zdobył tuż po przerwie z rzutu karnego Adnan Kovačević.
Szkoleniowiec gości, Gino Lettieri na pomeczowej konferencji prasowej nie szczędził pochwał pod adresem swojej ekipy.
– Wydaje mi się, że pokazaliśmy dziś dobrą grę na boisku. Wyglądaliśmy bardzo dobrze pod względem taktycznym i można było zobaczyć, że nasz przeciwnik nie miał większego pola manewru – mówił. – Trzeba jednak zaznaczyć, że nasz zespół potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby pokazać swój potencjał, bo normalnie taka gra powinna zakończyć się wynikiem 3:0, 4:0. Dlatego nadal sporo pracy jest przed nami. Muszę pochwalić swój zespół, który grał praktycznie na najwyższym poziomie jakiego mógłbym dziś wymagać, a to nie było takie proste, bo graliśmy z zespołem ambitnym, który ledwo awansował do Ekstraklasy i chciał się pokazać z najlepszej strony. A kiedy nasz zespół pozwolił sobie na chwilę nieuwagi, to były szanse, żeby Raków nam się za to odpłacił.
W zdecydowanie gorszych nastrojach po sobotnim spotkaniu byli piłkarze i sztab szkoleniowy Rakowa.
– Nie tak sobie wyobrażaliśmy ten pierwszy mecz przede wszystkim od strony piłkarskiej, bo – nic nie umniejszając przeciwnikowi – po prostu nie zagraliśmy na swoim, jakimkolwiek poziomie i w żadnej fazie gry nie pokazaliśmy tego, co potrafimy. Lekki, a nawet duży paraliż nas ogarnął i z tego paraliżu tylko momentami potrafiliśmy się dźwignąć. Pocieszające jest to, że już tak słabego meczu nie zagramy – podsumowywał trener Marek Papszun.
Najbliższa okazja do rehabilitacji już w najbliższą sobotę, kiedy to częstochowianie zagrają w Białymstoku z tamtejszą Jagiellonią.
MD
fot. rakow.com