DSCF7909Muzeum Produkcji Zapałek to obiekt unikalny. Częstochowscy wytwórcy dzięki do dziś sprawnym maszynom przez ok. 130 lat produkowali zapałki. Dziś Muzeum grozi likwidacja.
Śladem czarnego kota
Częstochowska Fabryka Zapałek rozpoczęła produkcję w 1882 r., cztery dekady po założeniu pierwszej w naszym mieście manufaktury zapałek. Niestety w przededniu I wojny światowej pożar zniszczył większość budynków, a już po odzyskaniu niepodległości obiekt zmienił właściciela. Zmieniał go jeszcze wiele razy. Przed wybuchem kolejnego światowego konfliktu zakłady otrzymały nowe, do dziś sprawne maszyny, a powojnie zostały znacjonalizowane i otrzymały nazwę Częstochowskich Zakładów Przemysłu Zapałczanego. W 1997 r. fabryka stała się własnością pracowników-akcjonariuszy. Z inicjatywy Zarządu Spółki pięć lat później powstało Muzeum Produkcji Zapałek, którego częścią wciąż jest fabryka. Zapałczarnia znajduje się również na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, czemu nie można się dziwić.
– Czynna linia produkcyjna fabryki zapałek to jest ewenement na skalę światową i mamy to szczęście,  że znajduje się na terenie naszego województwa – mówi Przemysław Smyczek, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.  Jest to miejsce odwiedzane choćby przez studentów. Prof. Józef Jasiński, wykładowca na Politechnice Częstochowskiej, którego uczniowie odwiedzają Muzeum, zwraca uwagę na specyficzny kapitał wypracowany z organizowanych tutaj wycieczek. – Pewnie, że to są sytuacje, które nie przynoszą wartości w dywidendach niesamowicie wysokich, ale to, co zostaje w sercach, i to, co zostaje dla potomnych, to jest obraz, że nasi, Polacy, potrafili to zbudować –mówi prof. Jasiński. Muzeum bywa również gospodarzem wydarzeń kulturalnych. Rozpoznawalnym symbolem  częstochowskiej Zapałczarni jest czarny kot.  „Majątek Muzeum stanowi własność CzZPZ S.A., a jego działalność powinna być finansowana z budżetu Organizatora, z dochodów własnych, środków otrzymanych od osób fizycznych i prawnych oraz innych źródeł” – informuje Wydział Kultury, Promocji i Sportu UMCz, zwracając również uwagę: „Stowarzyszenie nie występowało dotychczas do samorządu Miasta Częstochowy o dotację na zadania publiczne w dziedzinie kultury przyznawane corocznie w trybie konkursu ofert, co jest nieco zaskakujące biorąc pod uwagę obecną sytuację muzeum i Częstochowskich Zakładów Przemysłu Zapałczanego oraz fakt, że statutowym celem Stowarzyszenia jest ochrona zabytków techniki przemysłowej jako dziedzictwa kultury; propagowanie między innymi walorów zabytkowych linii i  technologii produkcji zapałek; wspieranie działalności Muzeów Przemysłowych; współpraca z innymi podmiotami w szczególności stowarzyszeniami związanymi z zabytkami techniki przemysłowej. Kolejnym bardzo ważnym aspektem sprawy, dającym Organizatorowi możliwość pozyskania środków finansowych na rewitalizację obiektów Muzeum Zapałek, jest fakt wpisania w 2010 roku tych obiektów do rejestru zabytków Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, z którego to atutu właściciel do chwili obecnej nie skorzystał.”
Budżet
 Tymczasem Zapałczarnia ma problemy, które sięgają poprzedniej dekady. Najistotniejsze na dzień dzisiejszy jest zadłużenie względem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, który złożył w sądzie wniosek o upadłość Muzeum. Nie ma wątpliwości, że Zapałczarnia jest w Częstochowie potrzebna, ale jej przyszłość rysuje się teraz niekoniecznie klarownie. – Prawo jest dla człowieka, a nie człowiek dla prawa – zwraca uwagę Eugeniusz Kałamarz, dyrektor Muzeum Produkcji Zapałek. – ZUS takie działania podjął, ale mógł podjąć zupełnie inne działania i mam nadzieję, że z tego się wycofa, bo przecież już zrobiono wszystko. Już były egzekucje komornicze. To miejsce jest niesprzedawalne. To miejsce ma swoją wartośćkulturową. Ono ma potężny kapitał pokoleń, który jest tutaj skumulowany, ale ono nie ma wartości wymiernej w złotówce. Eugeniusz Kałamarz przyznaje także, że Zapałczarnia nie generuje w tej chwili zysków, ale to się może według niego zmienić. – Ona może zacząć generować środki, ale wtedy, kiedy zostanie wykonany projekt adaptacji wnętrza i cała koncepcja rozwoju jako markowy projekt turystyczny na Szlaku Zabytków Techniki województwa śląskiego. Taka koncepcja jest opracowana już w 2007 r. Została sfinansowana z pieniędzy publicznych –mówi dyrektor MPZ, który stwierdza, że nie wie, dlaczego koncepcja została zrealizowana.  Zarówno Urząd Miasta w Częstochowie, jak i Urząd Marszałkowski w Katowicach podejmowali działania w celu oddłużenia Muzeum. Istotną przeszkodą jest profil własnościowy Zapałczarni. – Pan prezes Kałamarz zgłaszał różnego rodzaju propozycje, które z punktu widzenia prawa nie były możliwe do zrealizowania, ponieważ nie może jednostka samorządu przekazywać środków podmiotowi prywatnemu na prowadzenie działalności gospodarczej. Z drugiej strony wiemy, że pan prezes Kałamarz nie jest zainteresowany, ażeby przekazywać majątek np. miastu, więc sytuacja jest patowa i wszystkie plany i działania są zdeterminowane działaniami właściciela, czyli prezesa spółki– zauważa Przemysław Smyczek. Oczywiście organy państwa i samorządu nie mogą ingerować w wewnętrzne sprawy spółki, np.poprzez jej przymusowe przejęcie. – Nie ma formalno-prawnych możliwości pomocy zadłużonej, ciągle prywatnej firmie. Miasto nie może spłacić jej długów, nie może też przejąć potencjalnej masy upadłościowej, bo jest tylko jednym z wierzycieli zakładu. Na ewentualne bez ciężarowe zbycie na rzecz miasta zabytkowych maszyn i linii produkcyjnej musieliby się zgodzić inni wierzyciele i oczywiście właściciel zakładu, którego koncepcje ratowania zakładu i muzeum opierały się do tej pory raczej na chęci pozostawienia własności majątku CzZPZ w rękach prywatnych– podsumowuje Włodzimierz Tutaj, rzecznik częstochowskiego magistratu.  Częstochowski Wydział Kultury, Promocji i Sportu przypomina też, że wspiera Muzeum od lat, poprzez np. coroczne dotacje za pośrednictwem Częstochowskiej Organizacji Turystycznej na realizację przedsięwzięć w ramach Śląskiego Święta Zabytków Techniki, dofinansowanie organizacji Sympozjów Naukowych „Wkład Polaków w światowy rozwój fotografii i kinematografii”oraz „Fotografia i film – codzienność mediów”oraz przez promocję Muzeum na stronach internetowych oraz w wydawnictwach Urzędu Miasta Częstochowy i Częstochowskiej Organizacji Turystycznej.  
Dyrektor Muzeum Produkcji Zapałek spogląda w przyszłość optymistycznie i wierzy, że jego placówce nie grozi upadłość. –Uratujemy nasze korzenie, naszą przeszłość, która jest warunkiem nie tylko teraźniejszości, ale również i przyszłości, bo człowiek, tak jak drzewo, bez korzeni po prostu się nie rozwija – zauważa Eugeniusz Kałamarz. –Miejsce jest magiczne. Miejsce jest unikatowe na skalę światową. Miejsce jest skazane na sukces, bo ono nie ma konkurencji. To miejsce jest niemym świadkiem fantastycznego rozwoju Częstochowy wtedy, kiedy nie było państwa polskiego.
Fabryka
 Zapałki nie są, jak może się wy-dawać, zwykłymi kawałkami drewna, ale subtelnymi wytworami techniki. W Muzeum Produkcji Zapałek znajduje się pełna linia produkcyjna zapałek, która pozwala zwiedzającym prześledzić, jak począwszy od 12-metrowych bali otrzymuje się pudełko z czarnym kotem. – Odnośnie maszyn, jednym słowem powiem, unikaty. To są perełki– stwierdza prof. Józef Jasiński, który współuczestniczył w konstrukcji nowszych urządzeń. – Gdybym zaczął mówić o maszynach, to bym spłycił dyskusję. Tu trzeba naprawdę rozważać zagadnienie procesu technologicznego wytwarzania zapałek. To jest ogrom wiedzy. Nie jeden temat, nie jedna maszyna.  Zapałki produkuje się z drewna osikowego, ewentualnie z topoli. Osika daje miękkie, ale łatwe do przetworzenia drewno, które po wyschnięciu łatwo się zapala. Korowarka, piła tarczowa, łuszczarka, sieczkarka to nazwy kolejnych maszyn, które uczestniczą w Zapałczarni w procesie oporządzania drzew, a to zaledwie początek długiej drogi. Kolejny krok to nasączenie już pociętych patyczków roztworem fosforanu jednoamonowego. Po co? Może brzmieć to przewrotnie, ale po to, żeby drewno się nie paliło.  Dzięki temu patyk nie ulegnie spopieleniu. Patyczki następnie przechodzą przez suszarnie, bębny, odsiewacze (grubościowe, długościowe), dzięki temu otrzymujemy w sklepie paczkę jednakowych zapałek. Pneumatycznymi rurami rozpiętymi pod sufitem zapałki trafiają do automatów zapałczanych. Potężnych, wysokich na niespełna dwóch ludzi maszyn, gdzie zapałki nasącza się po raz kolejny, tym razem parafiną. Po co? Może to brzmieć przewrotnie, ale po to, żeby drewno jednak się paliło.  Dopiero wtedy do umieszczonych w metalowych siatkach patyczków zostają dodane siarkowe główki. Parafina przeniesie ogień z główki na drewno. A zapałki trzeba jeszcze wysuszyć, pogrupować, zapakować. Tego wszystkiego można doświadczyć w Częstochowie. Stukotu metalu, trocin, najeżonych siarkowymi główkami linii produkcyjnych.
Krzysztof Rygalik

czestochowskie24

Polityka prywatności: Redakcja czestochowskie24.pl zastrzega wszelkie prawa do portalu. Użytkownicy mogą pobierać i drukować fragmenty zawartości portalu informacyjnego czestochowskie24.pl wyłącznie do użytku osobistego. Publikacja, rozpowszechnianie zawartości niniejszego portalu lub jej sprzedaż (także framing i in. podobne metody), są bez uprzedniej pisemnej zgody redakcji zabronione i stanowią naruszenie ustaw o prawie autorskim, ochronie baz danych i uczciwej konkurencji - będą ścigane przy pomocy wszelkich dostępnych środków prawnych.

Skip to content