Kryzys piłkarzy Skry Częstochowa trwa dalej. W sobotę po kiepskiej, a w pierwszej połowie wręcz fatalnej postawie tylko zremisowali oni z Pniówkiem Pawłowice 1:1. – Nie ma się co oszukiwać, przyjechaliśmy tu wygrać, a tymczasem Pniówek postawił nam bardzo trudne warunki. Teraz nie ma już miejsca na najdrobniejszą pomyłkę. Musimy odnaleźć skuteczność – powiedział po meczu trener Jan Woś.
Częstochowianie rozpoczęli mecz nieskoncentrowani, już po pierwszych minutach gospodarze mogli i powinni prowadzić 2:0. Co się odwlecze, to nie uciecze – w 22 . minucie po akcje lewą stronę boiska, dośrodkowanie z lewej strony wykorzystał Michał Szczyrba.
Po przerwie i reprymendzie od trenera Wosia, Skra zaczęła prezentować się waleczniej. Efektem tego była bramka Kamila Sobali. Mecz zostanie przez piłkarzy zapewne zapamiętany też ze względu na olbrzymia ulewę i burzę, która przerwała spotkanie na 20 minut w 72. minucie. Ostatnie 20 minut bardziej przypominało piłkę wodną, niż nożną. – Za moich czasów, po takiej ulewie byłby koniec meczu, murawa by tego nie wytrzymała. W Pawłowicach mają jednak dobry drenaż i mogliśmy dokończyć spotkanie – podsumował szkoleniowiec Skrzaków.
Skra pozostała liderem, ale zapewne będzie nim tylko do niedzieli, kiedy to swój mecz z rezerwami Piasta zagra Nadwiślan Góra. W kolejnym spotkaniu, na swoim stadionie Skra podejmować będzie BKS Stal Bielsko-Biała. Początek meczu w piątek (30.05), o godzinie 19.00.
Pniówek Pawłowice – Skra Częstochowa 1:1 (1:0)
1-0 Michał Szczyrba ’22
1-1 Kamil Sobala ’57
Po ulewie, w klubowym magazynie trzeba było poszukać sprzętu do namalowania nowych linii końcowych
W klubowym pomieszczeniu wywalczone puchary prezentują się bardzo okazale
Mariusz Rajek