Od kilku dni we wszystkich parafiach w Polsce trwają coroczne wizyty duszpasterskie zwane potocznie “kolędą”. O czym jako wierni powinniśmy pamiętać w tym czasie?
– Jest to piękny zwyczaj i jest to jakiś skarb dla Kościoła w Polsce. Ksiądz ma reprezentować Pana Boga i wnosić błogosławieństwo Boże do rzeczywistości domu, to jest bardzo ważny znak – mówi ks. Łukasz Połacik, wikariusz Bazyliki Archikatedralnej Świętej Rodziny.
Wizyty kolędowe zwykle trwają od kilku do kilkunastu minut, są dobrą okazją do rozmowy z księdzem, którego widzimy głównie z ławki kościelnej podczas Mszy św.
– Te rozmowy są często prywatne, intymne, dotyczące spraw wiary, Pana Boga, miałem parę pięknych momentów, gdy ktoś został z takim szczęściem w sercu, bo np. czegoś się dowiedział, o co bał się spytać. To dobra okazja na apel o to, aby nie bać się pytać księdza o wszystko, o co się zapragnie. Dobrze, aby to nie była tylko rozmowa o pogodzie i o tym co się dzieje w kraju, tylko rozmowa duchowa – mówi ks. Łukasz Połacik.
Tradycja “kolędy” wywodzi się ze starożytnego Rzymu, gdzie odwiedzano się w styczniowe kalendy (callandae), czyli dni rozpoczynające nowy rok. Słowo „kolęda”, które do Polski dotarło za pośrednictwem Czechów oznaczało pieśń noworoczną śpiewaną podczas odwiedzania z tej okazji wiejskich gospodarzy. Kościół zaadaptował ludowe zwyczaje łącząc je z błogosławieństwem domów w uroczystość Trzech Króli.
W związku z wizytą kolędową na drzwiach naszych domów piszemy kredą „K+M+B” (lub „C+M+B”) i datę roczną. Litery te utożsamia się z imiona Trzech Króli (Kacper, Melchior i Baltazar), choć pochodzą od łacińskiego Christus Mansionem Benedicat (lub polskiego: Chrystus Mieszkanie Błogosławi).
Tekst: Paweł Kmiecik
Zdjęcie: Aleksandra Mieczyńska