Popluskać się w basenie z Maydayem – rozmowa z Antonim Rotem

 

rot1

To niezwykłe spotkanie z Antonim Rotem, który gra Bobby’ego Franklina w spektaklu Mayday. Sylwia Wziątek spotkała się z aktorem, by porozmawiać o fenomenie sztuki. Rozmówca nie krył entuzjazmu. Okazuje się, że ten spektakl nie nudzi się nawet aktorom!

Spotykamy się z okazji osiemnastych urodzin spektaklu Mayday…

– Tak, obchodzimy urodziny. Czytam z programu, który wyszperałem w szufladzie w swojej garderobie, że Mayday autorstwa Raya Cooneya obchodzi osiemnaste urodziny! Czyli jest dorosły, dojrzały i dalej śmieszy.

Dalej śmieszy i nie schodzi z afisza. Jak pan myśli, dlaczego?

– To jest fenomen w skali światowej. Kiedy Cooney napisał tę sztukę, sam był w szoku, jaki był odzew. W ciągu dziesięciu lat zagrali to tysiąc pięćset razy. Tysiąc pięćset razy! A my zbliżamy się do pięćsetki.

Rozmawiałam z dyrektorem, Robertem Dorosławskim, który mówił, że oglądał wiele tych spektakli na wyjeździe i podobno ten nasz częstochowski ma w sobie coś wyjątkowego.

– Nie chcę się przechwalać… Jest dobry (śmiech). I nie schodzi nigdy poniżej pewnego poziomu, acz zmieniały się obsady, więc mogło coś takiego nastąpić. Cały czas trzymamy wyjątkowe tempo tego spektaklu, które narzucił pan Wojciech Pokora od samego początku. Zauważyłem, że tempo w przedstawieniu katowickim jest mniejsze, a jak już się rzuci okiem na Youtube i obejrzy spektakl krakowski w Teatrze Bagatela to jeszcze wolniejsze tempo. Michał Kula grał tam w zastępstwie, bo jeden z aktorów zachorował. Michał grał tam dwa razy szybciej od pozostałych. Może tu jest klucz. Nasze przedstawienie jest mniej więcej piętnaście minut krótsze od tamtych. Liczyliśmy razem z panem Pokorą na inteligencję widza. To jest kluczem do sukcesu Cooneya i tej sztuki, bo widz wie więcej niż aktorzy grający na scenie. Każda z postaci wie coś innego na temat głównego bohatera, a widz wie wszystko. I to jest, myślę, dodatkowy atut.

Atutem jest też na pewno doskonała gra aktorska.

– Zacytuję wielką postać, pana Dymszę z opinii, które przekazał pan Wojtek Pokora do naszego programu: „Pewien aktor zapytał Dymszę o zdanie na temat swojej gry komediowej. Ten odpowiedział: «Gram komicznie, ale nie śmiesznie. Aktorowi nie wolno śmiać się z samego siebie. Nie może robić numerów, gagów, oczka do widowni. Śmiać się ma publiczność, nie on. Komedia jest trudnym i wyjątkowym zadaniem dla aktora. Powinien wykonać je w sposób najbardziej prawdziwy.»”. I my gramy serio.

Czyli komicznie.

– Czyli komicznie. Ale komiczność nie jest tym, że staramy się być śmieszni.

Gracie na poważnie.

– Tak, nie błaznujemy. Jesteśmy mocno w temacie. Możemy wspomnieć o różnicy między tragedią a komedią, że jest naprawdę niewielka. Wszyscy grają serio. Tylko że w tragedii widownia śledzi w milczeniu wszystko, a w komedii odreagowuje śmiechem. Ale jedno i drugie jest grane równie serio.

Woody Allen chyba powiedział, że komedia to jest tragedia, która przydarza się komuś innemu.

– Tak! Zresztą, ta kamienna twarz, czy Woody’ego Allena, czy Bustera Keatona, jest jakby kluczem do tego. Nie błaznuję, tylko jestem absolutnie serio wobec sprawy. Jestem uwikłany w tę sprawę bardzo głęboko. Nie ma wyjścia z sytuacji i efekt jest… komediowy.

Jak się panu gra tę rolę? Może się przez tyle lat znudzić?

– Nie, nie, nie. Absolutnie nie. Kiedyś próbowałem zmienić interpretację w poszczególnych kwestiach. Miałem inny nastrój, może chciałem sobie poeksperymentować. To, jak podaję tekst jest trafione, taką mam nadzieję oczywiście. Ale to słychać po reakcjach, ze trafione jest w tzw. punkt Trzymam się tego, co ustalił pan Pokora, z dużą żelazną dyscypliną. Są tacy, którzy chodzą na tę sztukę po kilkanaście razy, znam rekordzistę, który był siedemnaście razy na tym naszym Maydayu. Powiedział, że gram za każdym razem tak samo. To jest nie tylko z szacunku dla pana Pokory, ale wiem, że to właśnie jest optymalne.

Wiele musiało być prób zanim znalazł pan ten punkt optimum?

– Nie trwało to długo, było między nami świetne porozumienie. Poza tym, mieliśmy bardzo mało czasu. Zrobiliśmy ten spektakl w niecałe dwa tygodnie. Dostaliśmy tekst przed wakacjami, przez wakacje nauczyliśmy się kwestii, spotykaliśmy się jeszcze zanim pan Wojtek Pokora się pojawił, uczyliśmy się wspólnie, dogadywaliśmy tekst, pan Pokora chciał, żeby było ogromne tempo tego spektaklu, więc mówił „na tempo się uczcie!”. I jak on przyszedł, to był pełen szacunku wobec nas, że faktycznie spełniliśmy jego prośbę. Dzięki temu mogliśmy przystąpić do prób i szybko to powstało. Pan Pokora bardzo szybko i sprawnie budował sytuacje. To było pełne porozumienie. Już z atmosfery prób i tej żarliwości i tego, że to na takiej radości było tworzone, to się przełożyło na całość. I na wszystkie te lata.

Mayday bawi również was – aktorów?

– Tak. Nawet jak mamy jakiegoś doła spowodowanego perypetiami życiowymi, czy niepowodzeniami scenicznymi, które gdzieś tam równolegle idą, albo próby są trudne, to zawsze to jest moment, kiedy myślimy: „Wreszcie! Wskoczymy sobie do tego basenu z Maydayem i się popluskamy troszkę” (śmiech).

Czyli to działa w dwie strony.

– Tak, szczególnie kiedy widownia jest super!

Czujecie kontakt z publicznością? Jak reaguje?

– Bywało tak, że w pierwszej części mocowaliśmy się z widzem. I zawsze mieliśmy taki tekst: „Spokojnie, pękną w drugim akcie!” (śmiech). I faktycznie! Nawet ci najwięksi ponuracy wychodzą z rogalem na buzi.

Nie ma mocnych?

– Nie ma mocnych!

Życzę więc kolejnych osiemnastu lat… a może nawet więcej.

– Tfu, tfu, tfu! I jeszcze odpukam w niemalowane drewno! W niemalowane naprawdę!

Rozmawiała Sylwia Wziątek.

rot2

fot. Piotr Dłubak

czestochowskie24

Polityka prywatności: Redakcja czestochowskie24.pl zastrzega wszelkie prawa do portalu. Użytkownicy mogą pobierać i drukować fragmenty zawartości portalu informacyjnego czestochowskie24.pl wyłącznie do użytku osobistego. Publikacja, rozpowszechnianie zawartości niniejszego portalu lub jej sprzedaż (także framing i in. podobne metody), są bez uprzedniej pisemnej zgody redakcji zabronione i stanowią naruszenie ustaw o prawie autorskim, ochronie baz danych i uczciwej konkurencji - będą ścigane przy pomocy wszelkich dostępnych środków prawnych.

Skip to content