We władzy kolorów

LYDZBA

Jacek Łydżba, rocznik ’66, w dzieciństwie fascynował się historią, malarstwo przyszło później, ale na tyle skutecznie nim zawładnęło, że dziś nie wyobraża sobie życia bez tworzenia obrazów. Z Jackiem Łydżbą o malarstwie rozmawiała Aleksandra Mieczyńska

Malarsko obracasz się w określonej kolorystyce.

– Sam wybieram kolory heroiczne, mocne, które mają znaczenie symboliczne, mistyczne, duchowe. Takie mnie fascynują i takich używam. Te kolory też chyba same mnie wybrały, zawładnęły moją duszą. Zawsze wracam do żółci, błękitu i czerwieni. Dzięki tym kolorom w twoich obrazach jest dużo pozytywnej energii i ciepła. – Po drugim roku studiów w Akademii zauważyłem, że jeśli łamię i rozbieram kolory, to one zaczynają szarzeć, sinieć i przez to doświadczenie po prostu przestałem je łamać. Zacząłem konsekwentnie używać czystych barw.

Stąd ta intensywność Twoich obrazów, one przemawiają kolorem.

– Kolor jest najważniejszy! Historia, anegdota, opowieść jest drugorzędna dla malarstwa. Przede wszystkim liczy się kolor, to on oddziałuje najmocniej, to on decyduje czy obraz ma moc. Mogą być kolory, które nie są czerwienią, żółcią czy błękitem, ale muszą to być kolory czyste, tylko wtedy na nas oddziałują. Moje obrazy albo wzbudzają zachwyt albo wywołują przerażenie. Niektórzy mają zakodowane, że na obrazie muszą być użyte beże i brązy. Czysta, płonąca czerwień – niektórzy się boją na to patrzeć, przeraża ich to. Ale ta reguła nie dotyczy wszystkich. Niektórzy chcieliby zamieszkać z takim obrazem, który wnosi energię.

Zacząłeś malować w wieku…

– … dość wcześnie. Tata jest rzeźbiarzem, często siadałem z nim, on rzeźbił, ja rysowałem. Gdzieś w rodzinnej kronice filmowej jest taka scena, jak mam okołu 5 lat. Zachowały się jeszcze niektóre obrazki. To najczęściej są rysunki zrobione kredką do oczu mamy. Do dziś mam np. książeczkę zdrowia, którą dawała mi mama do ryso-wania, kiedy się nudziłem. Rysunki to pies, ryba piła i jest też akt.

Co się działo w twoim malowaniu później?

– Jako dziecko rysowałem cały czas, ale nie ze względu na to, że chciałem być artystą, malarzem czy rzeźbiarzem. Interesowałem się historią, nie dziwi więc malowanie czołgów, maszyn i żołnierzy.

Kiedy nastąpił przełom i wiedziałeś, że malowanie będzie drogą życia?

– Kiedy nie dostałem się na historię na Uniwersytecie Warszawskim. W Częstochowie dostałem się na WSP i okazało się bardzo szybko, że jestem dziedzicznie obciążony (śmiech). Miałem też szczęście do kolegów na roku, oni mnie pociągnęli. Potem zdawałem na Akademię i dostałem się. Tata się ucieszył, że nie stracę wzroku przy czytaniu książek (śmiech). Ale do dziś czytam. Obecnie książkę o kolorze niebieskim, o tym jak ewoluował. Kiedyś, u Greków był kolorem barbarzyńców, w zestawieniu z kolorami cywilizacji: czerwienią, czernią i bielą. Od średniowiecza, kiedy chrześcijaństwo nabrało znaczenia, uznano że kolor niebieski jest kolorem Boga, Maryi, nieba i wrócił do łask. Niebieski stał się szanowany i powszechny. Kiedyś Grecy nie uznawali niebieskiego, teraz nawet ich flaga jest w tym kolorze.

Jesteś malarzem, artystą, ale także pedagogiem, bo na częstochowską uczelnię trafiłeś jako student, a teraz masz funkcję wykładowcy.

– Co prawda dyplom zrobiłem z plakatu nie w Częstochowie, ale tak, na WSP spędziłem 4 lata jako student, od 20 lat jestem wykładowcą na AJD.

Dobrze ci tu?

– Mam zdolną, a nawet bardzo zdolną, czasem za zdolną młodzież.

Co się z nią dzieje po studiach, śledzisz jej losy?

– Wędruje poza Częstochowę, ale coś się w tej kwestii zmienia. Jest energia, która powoduje, że w Częstochowie wielu ludzi chce zostać, działać np. w Konduktorowni. Ci młodzi mają osobiste pomysły na siebie, może nie uciekną. A jeśli uciekną, to będzie raczej podróż, peregrynacja, pielgrzymka po doświadczenia. W Częstochowie bowiem jest dobra gleba do bycia artystą. Nie ma jeszcze przełożenia finansowego, ale sfera duchowa jest bardzo silna. Wiem o tym od ludzi, którzy przyjeżdżają z innych miast do nas, oni zauważają różnice w pojmowaniu sztuki, w rozmowach o malarstwie. Przyjeżdżają artyści, ale też ci, którzy chcą oglądać wystawy. Także z nimi rozmawiam i są zachwyceni, że u nas jest takie zrozumienie dla plastyki, muzyki. Od paru lat widzę, że studenci wciąż pytają, chcą wiedzieć jak najwięcej. Od paru lat mam tak, że nie mam czasu odetchnąć, bo cały czas zadawane są mi pytania.

A co z twoimi aniołami?

– Cały czas maluję anioły, wciąż jakiś jest uziemiony na sztaludze. Ostatnio jednak interesuje mnie martwa natura i intymne życie przedmiotów, przezroczystych szklanek, kieliszków. One mają prywatne życie. Jak się układa martwą naturę, to czasami się wkrada sztuczność- nieprawdaż? Jak się urządza biesiadę, to układa się sztućce, szklanki, itd. A później te przedmioty zaczynają krążyć, żyć, stykają się. Interesuje mnie to, jak się sprząta i te wszystkie naczynia są zgromadzone w jednym miejscu, jedne w drugich często. Nigdy nie interesowała mnie narracja, a teraz tak, bardzo np. przenikanie światła przez rzeczy.

I co mówisz do żony, żeby nie sprzątała po przyjęciu?

– Nie, obserwuję, robię zdjęcia, szkicuję. Malarsko się z tym jeszcze nie uporałem, nie wiem, co z tego wyniknie. Może zrezygnuję po roku, ale podjąłem pewną próbę, tak jak dwa lata temu wróciłem do pleneru, do pejzażu. Pejzaż wydawał mi się oczywistym, po co po niego sięgać. Kiedyś nim gardziłem, myśląc że jest nudny, banalny. Kiedy zacząłem się mierzyć z tym tematem, okazało się,jaki jest trudny.

To było wyzwanie?

– Tak, do dziś okres wakacyjny jest przeznaczony właśnie na pejzaż. Wiem, że będę kontynuował ten temat.

Anioły zostawiasz?

– Z aniołami jest tak, że jak coś mi nie idzie, mam jakiś zastój, to wiem, że muszę namalować anioła. One zawsze mi wychodzą. Pomagają mi w malowaniu.

Kiedy możemy spodziewać się twojej wystawy w Częstochowie?

– Niebawem, u znajomych, którzy otwierają kancelarię, ale to taka zamknięta impreza. A moja 28 marca we Włoszech. Za rok kończę 50 lat, więc może wtedy uda się coś zrobić, wypadałoby. Prawdopodobnie w tym roku uda się skończyć film, który realizujemy razem z przyjaciółmi. Próba okiełznania będzie w czerwcu. Będzie to film o Kupernickim. Mamy jeszcze zdjęcia w Olsztynie, robi się tam polskie Hollywood.

Skip to content