Sympatycy częstochowskiego Rakowa mają powody do zadowolenia. Nie dość, że w pierwszym wiosennym meczu ligowym rozegranym na własnym obiekcie czerwono-niebiescy pokonali groźnego rywala – Siarkę Tarnobrzeg, 3:1, to styl, w jakim tego dokonali udowadnia, że drużyna ma spore szanse na wymarzony awans do pierwszej piłkarskiej ligi.
Tydzień wcześniej częstochowianie nie dość, że przegrali wyjazdowe spotkanie w Radomiu, to jeszcze na tle gospodarzy wypadli najzwyczajniej blado. W minioną sobotę zobaczyliśmy już jednak taki Raków, jaki chcą oglądać kibice. Zadowolenia z postawy swoich podopiecznych nie krył po spotkaniu trener Rakowa, Przemysław Cecherz.
– Wyszliśmy na ten mecz mocno zdeterminowani. Ubiegłotygodniowa porażka z Radomiakiem mocno podrażniła nasze sportowe ambicje, dlatego chcieliśmy jak najszybciej zatrzeć negatywne wrażenie z tamtego spotkania – mówił trener Rakowa. – Dziś byliśmy zespołem lepszym pod każdym względem, zdominowaliśmy środek pola i wyprowadzaliśmy groźne ataki. Było też trochę nerwów, bo niektórych świetnych akcji nie udało nam się sfinalizować bramką, dlatego strzelenie pierwszego gola było dla naszych chłopaków bardzo ważne, by zespół uwierzył w swoją wartość. Siarka to był niełatwy rywal, a zwycięstwo odnieśliśmy jak najbardziej zasłużenie.
Siarka Tarnobrzeg przez wielu ekspertów także wymieniana jest w gronie faworytów bieżących drugoligowych rozgrywek. Przegrana w Częstochowie zepchnęła ją jednak w tabeli z miejsca czwartego, które po zakończeniu rozgrywek da możliwość gry w barażach o pierwszą ligę.
– Jest rzeczą powszechnie wiadomą, jakie aspiracje ma Raków. Chęć awansu, determinacja z jaką zespół dąży do osiągnięcia tego celu mają wpływ na jakość gry częstochowian. Tym zaangażowaniem nas dziś zdominowali – mówił po spotkaniu trener gości, Włodzimierz Gąsior. – Raków zepchnął nas na naszą połowę i tylko dobrej postawie obrony i bramkarza udało się nam długo unikać straty gola. Niestety, wreszcie jednak piłka wpadła do naszej bramki, a za nią poszły kolejne. Wielkim nieszczęściem dla mnie był fakt, że kiedy sędzia odgwizdał karnego na naszą niekorzyść i dał czerwoną kartkę bramkarzowi, mieliśmy już wykorzystane trzy zmiany i między słupkami musiał stanąć gracz z pola. Ukarany bramkarz nie tylko osłabił nas w tym konkretnym meczu, ale nie wystąpi też w kolejnym, a może i dwóch – to dla nas prawdziwe zmartwienie.
Pierwszego gola dla gospodarzy w spotkaniu z Siarką zdobył Carlinhos, dwa kolejne zdobył Rafał Figiel. Pierwsza bramka była efektem akcji z 77 minuty spotkania, drugiego gola częstochowianin zdobył po rzucie karnym dziesięć minut później.
– Cieszymy się z rezultatu, ale jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że nie był to mecz finezyjny w naszym wykonaniu i sporo elementów da się jeszcze poprawić – mówi strzelec dwóch bramek dla Rakowa. – Na pewno na przykład mogliśmy wykazać się lepszą skutecznością, z kilku akcji powinny paść jeszcze bramki. Nasz najbliższy mecz ma niebagatelne znaczenie, bo na może on przecież mieć ogromne znaczenie dla tego, kto ostatecznie zajmie pierwsze miejsce w tabeli po sezonie.
Początek spotkania z liderem tabeli, Stalą w Mielcu w najbliższą sobotę o godz. 17-ej.
Adam Jakubczak