Fot. Radio Fiat

Dzisiaj (24 lipca) obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Wirtualnej Miłości. Święto przypominać ma, że spotkania w sieci to forma współczesnej komunikacji, która łączy ludzi z całego globu. Internet to możliwość poznania drugiej połówki, jednak czy wirtualne spotkania można nazwać prawdziwą relacją?

Święto wirtualnej miłości (Virtual Love Day) wpisane zostało do kalendarza w 2001 roku. Celem inicjatywy nie jest jednak zachęcenie do masowego zawierania znajomości w sieci, ale przekonanie społeczeństwa, że poznać kogoś w internecie to żaden wstyd. Beata Gizler, psychoterapeutka tłumaczy, że samo zapoznanie nie jest niczym złym. Problem pojawia się, kiedy relacja online zastępuje rzeczywistość.

– Żyjemy w czasach, kiedy drugiego człowieka często szukamy w Internecie. Sieć daje nam wiele globalnych możliwości, ale nie zastąpi nam kontaktu bezpośredniego. Żyjemy w czasach dużej nieśmiałości. Potrzebujemy różnych aplikacji, aby poznać drugą osobę. Niepokojące jest to, jak np. do mojego gabinetu przychodzi pacjent i mówi, że żyje w związki online przez 15 lat. Nigdy nawet nie widział się ze swoją drugą połówką. To przerażające, jak można żyć w tak wirtualnej rzeczywistości. Przykład ten pokazuje, jak bardzo boimy się obecnie bliskości. Wolimy żyć w przekonaniu, że ktoś nas kocha, a jednocześnie nie narażamy się na rozczarowanie.

Spotkania w sieci często zastępują rozmowy na żywo. Jak mówi bp Andrzej Przybylski, Internet nie może zniewalać człowieka, a szczególnie jeśli chodzi o relacje międzyludzkie.

– Trzeba być bardzo ostrożnym, aby internet nie pochłonął nas w zupełności. Granica nie jest prosta do odkrycia. Musimy zadać sobie pytanie, czy internet jest narzędziem, które nam służy, czy też stał się naszym panem. W związku z tym trzeba prowadzić normalne życie, poza Siecią. Człowiek jest potrzebny człowiekowi.

Internet pozwala na ukrywanie prawdziwych uczuć, które schować można m.in. pod „emotikonami”. Przypomnijmy, że 17 lipca internetowe „buźki” obchodziły swoje święto, czyli „Światowy Dzień Emoji”. Beata Gizler wyjaśnia, że choć emotikon to pewnego rodzaju niegroźna maskotka sieci, spłyca umiejętność wyrażania emocji.

– Niepokoi mnie fakt, gdy wysyłając wiadomość, ktoś zadaje mi pytanie: „dlaczego nie dodałaś emotikonu”? Emocje powinniśmy wyrażać wprost. Jeśli kogoś lubię, powinienem mu o tym powiedzieć, a nie wysyłać wirtualne uśmieszki. Emotikony nie mogą zastępować prawdziwych uczuć.

Choć internet ma wiele zalet, obecnie zbyt ingeruje w nasze życie. Samo zapoznanie się w wirtualnej rzeczywistości nie jest niebezpieczne. Zagrożenie pojawia się wtedy, kiedy nawiązujemy w niej relacje. Zbyt duże przywiązanie do znajomego z sieci zniewala, zaburzając prawdziwe spojrzenie na swoje życie. Pamiętajmy też, że zawieranie znajomości online nie gwarantuje, że piszemy z osobą, którą widzimy na zdjęciach.

ABK

Skip to content