Źródło fot. rakow.com

Przed Rakowem Częstochowa mecz o wejście do finału Pucharu Polski w piłce nożnej. Cel jest bardzo ambitny, ponieważ w swojej stuletniej historii czerwono-niebiescy tylko raz dostali się do finału Pucharu i miało to miejsce w 1966 roku. Ulegli wtedy Wiśle Kraków 0:2.

Teraz, aby dojść do finału, niezbędne jest zwycięstwo w środowym spotkaniu z Cracovią. Odkąd Raków gra w Ekstraklasie pod wodzą Marka Papszuna, nie udało się mu jeszcze tego dokonać. Zdaniem trenera taki stan rzeczy nie musi przesądzać o wyniku najbliższego spotkania.

– Chciałbym, żeby środowy mecz toczył się w atmosferze sportowej walki bez krzyków, symulowania i mobbingowania sędziego. Ważne, aby to piłkarze byli głównymi aktorami tego spotkania, a nie arbiter. Jeśli do tej pory nie wygraliśmy z Cracovią, to liczę, że w końcu to nastąpi, bo wówczas wygralibyśmy najważniejszy ze wszystkich dotychczas rozegranych meczów. Przygotowujemy się normalnie, jak do każdego spotkania, tym bardziej że nie mieliśmy ostatnio za dużo czasu. Graliśmy niedawno z Cracovią i dobrze znamy ten zespół – mówił Marek Papszun.

W najbliższym spotkaniu ligowym Raków spotka się w sobotę 17 kwietnia, mamy nadzieję, że na stadionie przy ul. Limanowskiego, z Lechem Poznań – Sztab Rakowa intensywnie pracuje nad tym, aby to spotkanie zagrać już na częstochowskim obiekcie.

– Obecnie nie mamy jeszcze żadnej stanowczej i wiążącej decyzji. W środę przewidujemy inspekcję, która powinna przyjechać z Komisji Licencyjnej. Myślę, że do tego czasu sami też ocenimy tempo prac i będziemy ostatecznie wiedzieć, czy zagramy przy Limanowskiego, czy nie – tłumaczył prezes zarządu Rakowa Częstochowa, Wojciech Cygan.

W przypadku awansu Rakowa do europejskich pucharów zarząd chciałby, żeby mecze pierwszych rund odbywały się na stadionie w Częstochowie. Jeśli nie będzie to możliwe, w planach są inne obiekty.

Co do kwestii transferowych Miłosza Szczepańskiego i Petera Szwarca, wciąż prowadzone są negocjacje w przypadku przedłużenia kontraktów.

BNO

Skip to content