Już samo pytanie brzmi tragicznie, a niewykluczone, że odpowiedź będzie twierdząca. Zakład jest zadłużony, jego właściciel stracił finansową płynność, a rozmów nad jego przejęciem nie ma końca.
Pracownicy za pośrednictwem swoich reprezentantów, czyli związków zawodowych wołają o pomoc od wielu tygodni. Bezskutecznie.
– Sytuacja jest krytyczna – mówi Mariusz Ciupiński, przewodniczący Związku Zawodowego „Kadra” Huty Częstochowa. – Nasz zakład został postawiony pod groźbą upadłości. Obawiamy się też o nasze wypłaty, bo jak przedstawił nam zarząd, w kasie nie ma pieniędzy.
Nie ma też środków na wznowienie produkcji, która została wstrzymana w maju. Zakład i tak od dawna funkcjonował jedynie dzięki zaciągniętym kredytom, dlatego dziś wiele zależy od banków – m.in. państwowych PKO BP i PEKAO S.A. – głównych wierzycieli huty. To one muszą wyrazić zgodę, by firma została przejęta przez brytyjski Greybull Capital.
– Nie znamy inwestora, ale nie mamy innego potencjalnego nabywcy.
Decyzja nie należy jednak do pracowników, do których nie docierają informacje czy w ogóle są prowadzone negocjacje i na jakim są etapie. Związkowcy zwracali się do banków, a nawet władz państwowych. Jak mówi Małgorzata Magiera z związku „Juwenia” – bez większego efektu.
– Dlaczego rząd i banki nie chcą nam pomóc? Prosimy wszystkich, którzy mają władzę, którzy są decyzyjni, żeby pomogli temu zakładowi i pomogli ludziom.
Uściślając – wielu tysiącom osób pracującym bądź współpracującym z hutą. Nie licząc ich rodzin. Jak zaznacza Jerzy Duda ze Związku Zawodowego Pracowników z ISD Częstochowa, tylko sama huta zatrudnia 1235 osób.
– Firmy, które z nami współpracują, zatrudniają dodatkowo 5-6 tysięcy. Łącznie to jest ponad 7 tysięcy osób, które za chwilę mogą stracić pracę – dodaje.
A wówczas pracownicy przestaną prosić, a zaczną się domagać przywrócenia ich miejsc pracy. Nie wykluczają wyjścia na ulicę.
– Związki skorzystają ze swoich świadczeń statutowych. Planujemy akcję protestacyjną, bo tylko to nam pozostaje – mówi Jan Karpowicz ze związku Solidarność ‘80. – Cała nasza produkcja kiedyś szła do Gdańska na budowę statku, a teraz co? Wolimy kupować blachę z zagranicy, jak mamy zakład swój?
To pytanie, tak jak i wiele innych zadawanych przez związkowców, pozostaje bez odpowiedzi. Sytuacji zakładu nie zdecydował się skomentować obecny zarząd częstochowskiej huty.
MD