Ma 130 lat i jest pamiątką po dawnej kolei warszawsko-wiedeńskiej. Sprawa zabytkowego muru u zbiegu ulic Piłsudskiego i Piotrkowskiej ciągnie się od zeszłego roku. W związku z budową centrum przesiadkowego zabytek utracił swoją znaczną część. Sprawa wyburzenia trafiła do prokuratury.
Walka o zachowanie muru trwa od dawna. Po licznych interwencjach, aby zachować zabytek, zapadła decyzja, że rozebrane zostaną jedynie dwa nieduże fragmenty na wjazd oraz wyjazd z parkingu, tworzonego na tyłach Konduktorowni. Pozostała część miała zostać odrestaurowana. Niestety zamiast odnowienia całości, doszło do częściowej rozbiórki. Zburzenie ponadstuletniej budowli zgłosili do prokuratury Hubert Pietrzak z Częstochowskiego Alarmu Smogowego oraz Hubert Wąsek ze Stowarzyszenia Architektów Polskich, który komentuje całą sprawę.
– W sprawie muru jest wiele niejasności. Chcemy dowiedzieć się, dlaczego wyburzono kilkadziesiąt przęseł zabytkowego muru, pomimo zapewnień, że pozostaną. Przez lata zabiegaliśmy o jego odnowienie. Wierzyliśmy, że przy okazji inwestycji, jaką jest realizacja węzła przesiadkowego, mur zostanie odremontowany. Tak przynajmniej nam obiecano. Nawet prasa o tym pisała. Zapewniano nas, że jest robione wszystko, aby mur ocalał. Okazało się inaczej. Pozostał jedynie niewielki fragmencik zabytku. Tylko i wyłącznie dlatego, że nie były jasne sprawy własnościowe. Nie wiemy jednak czy nawet ta część pozostanie.
Do wyburzenia doszło w lipcu ubiegłego roku. Pozostał fragment, który częściowo odnowiono. Jego mniej widoczna strona dalej jednak niszczeje.
– Jest decyzja nadzoru, która pozwala wyburzyć fragmenty, zagrażające życiu i zdrowiu pracowników budowy węzła przesiadkowego. Wskazuje też, że należy zabezpieczyć pozostałe części muru, co nie zostało zrobione. Zabytek został wyczyszczony tylko w niektórych, widocznych miejscach. Druga część muru, ceglana, którą widać od strony ul. Piotrkowskiej jest przechylona i w ogóle niezabezpieczona. Wczoraj (27 lipca) dostaliśmy pismo, w którym pani konserwator zabytków cytuje stanowisko projektanta węzła przesiadkowego. Na etapie, kiedy wiemy już, że mur objęto ochroną prawną, pisze on, że budowla stanowi zagrożenie i powinna być pilnie rozebrana. Następnie należy ją całkowite odtworzyć. Wszystko to pomimo kolejnych pism z nakazem zabezpieczenia, wyremontowania i odbudowy muru z wykorzystaniem oryginalnego materiału. To też stanowi zapytanie, gdzie przy wyburzeniu kilkudziesięciu przęseł, materiał został zabezpieczony. Nigdzie go nie widzimy. Inwestorowi ewidentnie nie zależy na zabytku.
Mur został wpisany do ewidencji zabytków 3 września ubiegłego roku. Według Huberta Pietrzaka i Huberta Wąska zburzenie go mogło być przestępstwem. Zawiadomienie do prokuratury dotyczyło przestępstwa urzędniczego, naruszenia przepisów przez szefową częstochowskiego urzędu ochrony zabytków, nieprawidłowości przy wydawaniu unijnej dotacji, ponieważ jak twierdzą Pietrzak i Wąsek, środki z Unii Europejskiej nie są przyznawane po to, aby niszczyć zabytki. Sprawa jest w toku, ale niecierpliwie będziemy czekać na jej dalszy rozwój. Nie od dziś wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego. Ale czy w tym przypadku nie zabrakło czasem wyobraźni i szacunku dla historii miasta? A przecież bez wątpienia można było pogodzić funkcjonalność tego miejsca z zachowaniem jego niezaprzeczalnego klimatu.
ABK