4. rocznica obecności Franciszka na Jasnej Górze – wspomnienia

Papież Franciszek w Częstochowie/fot. Radio Fiat

Cztery lata temu Polska z Ojcem Świętym przeżywała 1050. rocznicę swego chrztu oraz wielkie święto ludzi młodych – Światowe Dni Młodzieży. Nasz kraj odwiedził wtedy papież Franciszek, który przewodniczył centralnym obchodom rocznicowym, jakimi była Msza św. za Rzeczpospolitą sprawowana na Jasnej Górze. O tym, jak przebiegało to wydarzenie, mówi o. Michał Legan, rzecznik Jasnej Góry, który w tym czasie odpowiadał za wolontariuszy ŚDM działających przy jasnogórskim klasztorze.

– Na początku wydawało się, że to jest dziwna rocznica – 1050 lat – wcale nie okrągła, taka rocznica jakby na doklejkę i zastanawialiśmy się czy to jest poważny powód do tak wielkich uroczystości, ale potem uświadomiliśmy sobie, że trzeba świętować także to, że ci, którzy byli tuż przed nami, którzy świętowali 1000-lecie Chrztu Polski, doświadczyli jakiegoś bardzo wielkiego daru – oni odkryli, że Polska przecież po tak wielu latach potrzebowała się odrodzić i to się stało na ich oczach, a my możemy teraz z owocu ich pracy, ich walki, czasami ich krwi korzystać i w związku z tym przyjazd papieża na Jasną Górę, papieża z dalekiego kraju – tak można powiedzieć – który pewnie też nie wiele znał z historii Polski, ale na pewno znał polskich imigrantów, którzy w Argentynie są bardzo, bardzo aktywni. Argentyna jest jednym z krajów, które mają dzień imigranta polskiego w swoim oficjalnym kalendarzu – powiedział kapłan.

Młodzi ludzie, którzy przyjechali do Polski na Światowe Dni Młodzieży, jak wspomina o. Legan, różnie się zachowywali.

– Stoimy na dziedzińcu przed kaplicą Matki Bożej. Ja natychmiast przypominam sobie taki piękny obraz tysiąca może półtorej tysiąca młodych Francuzów, którzy przyjechali tu jako pierwsi na kilka dni przed Światowymi Dniami Młodzieży, wyszli po modlitwie przed kaplicę Matki Bożej po chwili modlitwy, rozłożyli się tu w kręgach i jedli kanapki. To było moje pierwsze wspomnienie ze Światowych Dni Młodzieży. Dodam na marginesie, że także wyciągnęli papierosy i wtedy nasze polskie siostry zaczęły biegać między nimi zeskandalizowane i prosić ich żeby przestali. Trudno ich było do tego namówić. To właśnie są uroki Światowych Dni Młodzieży, że nie wszystko jest pod kontrolą, nie wszystko się da przewidzieć, ale rzeczywiście te tłumy były tu ogromne – powiedział zakonnik. – Mieliśmy na szczęście dużą grupę wolontariuszy. Wolontariuszy z całej Polski, którzy pochodzili ze środowiska Nowej Ewangelizacji, neokatechumenatu, środowiska pisma „Miłujcie się!”, środowisk także naszych bardzo bliskich przyjaciół, więc wolontariusze bardzo nam pomagali w zaopatrzeniu, czy przy przeprowadzaniu grup międzynarodowych przez Jasną Górę, ale także w organizacji spotkania z papieżem. Było to bardzo, bardzo porażające. Ojciec Święty tą prostotą i mądrością ewangeliczną chyba poruszył serca Polaków – stwierdził o. Michał Legan.

Paulin miał okazję być bardzo blisko Ojca Świętego.

– Z doświadczenia poprzednich wizyt papieskich, wiedziałem, że nie ma co się kłębić z innymi paulinami tuż przy prezbiterium jasnogórskim, że trzeba raczej szukać możliwości kontaktu u progu kaplicy Matki Bożej, gdzie – co prawda jest dalej do ołtarza – ale było stanowczo mniej ludzi i rzeczywiście – ponieważ stanął koło mnie o. Darek Nowicki, mój współbrat z klasztoru to ośmieliłem się po wejściu Ojca Świętego do kaplicy zawołać do niego, że obaj jesteśmy Misjonarzami Miłosierdzia. Ojciec Święty, który właściwie już nas wtedy minął, zatrzymał się i zrobił dwa kroki do tyłu, spojrzał na nas bardzo poważnie, ale z taką też serdecznością i powiedział: „Fiate miesericordisi”, co można przetłumaczyć na dwa różne sposoby – a na pewno to można zrobić, jeśli się słabo zna język włoski. Ja na początku zrozumiałem, że powiedział „Jesteście miłosierni” i obudził się wtedy we mnie taki mały bunt przeciw papieżowi, bo wiem przecież, że na pewno nie jesteśmy, tutaj nam bardzo dużo brakuje, ale potem na szczęście dotarła taka iskra w świadomości, że to można też przetłumaczyć: „Bądźcie miłosierni”, no i wtedy zrobiło mi się tak bardzo ciepło, bardzo serdecznie, a Ojciec Święty poszedł dalej. Ja natomiast zostałem z tą myślą: „Bądźcie miłosierni!” – powiedział o. Legan.

Jak wspomina o. Michał Legan, na Franciszku wielkie wrażenie zrobiło spojrzenie Maryi z jasnogórskiego wizerunku.

– Potem był jeszcze taki moment niezwykły, gdy Ojciec Święty zapytał Ojca Generała zakonu, czy już jesteśmy w kaplicy Matki Bożej. Ojciec Generał odpowiedział: „Tak, zaraz będzie odsłonięcie Cudownego Wizerunku”. Ojciec Święty, taki zdziwiony spytał: „Zasłanianie, odsłanianie, co to w ogóle za zwyczaj? Odsłaniacie Matkę Bożą?” Oczywiście mógł nie znać tego zwyczaju, bo to zwyczaj europejski, a właściwie nawet wschodnioeuropejski, w niewielu krajach znany, ale potem widzieliśmy jak uczestniczył w tym odsłonięciu z taką pokorną modlitwą, z takim jakimś wewnętrznym, czułym spojrzeniem i dzielił się przecież tym w samolocie w drodze powrotnej. Gdy leciał do Rzymu do dzielił się dużo o tym spojrzeniu Matki, które go dotknęło, a myśmy wokół tej myśli o spojrzeniu zbudowali cały plan duszpasterski, duchowy na jubileusz 1050-lecia Chrztu, potem na jubileusz 300-lecia koronacji Matki Bożej, na tej myśli, że do sanktuarium jasnogórskiego można przyjść po to, aby na Matkę Bożą spojrzeć, ale jeszcze bardziej trzeba przyjść po to, żeby dać się Matce Bożej zobaczyć – stwierdził o. Michał Legan.

Anna Wojnakowska w czasie Światowych Dni Młodzieży była wolontariuszką na Jasnej Górze. Wspomina jak wyglądał ten czas, a zwłaszcza moment, na który najbardziej czekali, czyli dzień przyjazdu Ojca Świętego:

– Codziennie rano zaczynaliśmy Mszą św. sprawowaną w Wieczerniku na Jasnej Górze i mieliśmy przygotowywane zadanie. Były różne np. jak posługa na kuchni, sprzedawanie pamiątek, oprowadzanie pielgrzymów. W dzień przyjazdu Ojca Świętego mieliśmy pobudkę dość wcześnie, bo aż o czwartej żeby już pomagać w przygotowaniu. Wielka radość wśród nas panowała . Dla mnie osobiście ważne było to, że siedzieliśmy na tej wysokości, gdzie papież sprawował Mszę św., że byliśmy tak bardzo blisko, że nigdy się w sumie nam nie przytrafiło, żeby być tak bardzo blisko, gdyby nie takie miejsce, gdyby nie wolontariat. Był to dla nas wielki zaszczyt, że mogliśmy być tak blisko papieża. Też tam posługiwaliśmy, bo roznosiliśmy wodę czy coś, więc tak naprawdę ten kontakt był bardzo, bardzo bliski przy papieżu, więc myślę, że to było tak ważne i takie no – wyszczególnienie też dla nas! – powiedziała Anna Wojnakowska.

Młodzież przybyła do Częstochowy w trakcie Światowych Dni Młodzieży 2016/fot. Zbyszek Derda

Wizyta Ojca Świętego to nie tylko głębokie wydarzenie duchowe, ale też wielkie przedsięwzięcie logistyczne. Ks. Adam Polak, sekretarz Wydziału Duszpasterskiego Kurii Metropolitalnej w Częstochowie, który odpowiadał w tym czasie za koordynacje udzielania Komunii św. wiernym poza placem jasnogórskim.

– Wspominam to jako czas intensywnej na pewno pracy. Wcześniej przygotowania, bo Komunia to była tylko jedna z wielu działek pracy, które trzeba było ogarnąć, ale uczestniczyłem w tych przygotowaniach od samego początku, odkąd wiadomo już było tylko, że papież Franciszek będzie w Częstochowie, chociaż przez pewien czas nie było wiadomo w jakiej formie: czy będzie Eucharystia, czy nie będzie Eucharystii, czy będzie tylko jakieś nabożeństwo. Później się okazało, że będzie to też Eucharystia, która też będzie takim centralnym obchodem 1050-tej rocznicy Chrztu Polski. Począwszy od takiej, bym powiedział, bardzo administracyjnej pracy jak zgłaszanie pielgrzymek, zgłaszanie grup, zgłaszanie kapłanów, zgłaszanie później kapłanów, szafarzy, akolitów, diakonów do pomocy w udzielaniu Komunii św., zgłoszenia autokarów, samochodów prywatnych jeśli jakieś chciały przyjechać. Taka pomoc i ciągły kontakt z Jasną Górą i z różnymi służbami państwowymi – stwierdził ks. Adam Polak. – Na to wszystko nałożyły się jeszcze Światowe Dni Młodzieży – kontynuował kapłan – a konkretnie ten etap diecezjalny, za który też  jakoś współodpowiadałem. Później ta praca jeszcze się zintensyfikowała, wychodziły różne rzeczy, takie trudne i trzeba też było jakoś reagować, jakoś też podejmować różne decyzje, oczywiście pod kierunkiem ks. Andrzeja [Kuliberdy], dyrektora w ciągłym kontakcie z Jasną Górą. I później, wreszcie, sam dzień, rzeczywiście już szczyt takiego napięcia, ale jednocześnie szczyt takiej radości, bo to jest spotkanie z Piotrem. To było dopiero drugie moje spotkanie z jakimkolowiek papieżem bliskie. Wtedy przypomniały mi się słowa z Dziejów Apostolskich, że żeby choćby cień przechodzącego Piotra padł na nas – powiedział kapłan.

Ks. Polak, choć nie miał okazji porozmawiać z papieżem Franciszkiem, nosi w sercu słowa Ojca Świętego z jego homilii.

– I wielka radość, kiedy wiadomo było, że papież już jest, że jest bezpieczny, że już jest Msza św., że wszystko się udało, że są wierni na placu. To była taka wielka radość, że już się modlimy razem z papieżem i dziękujemy wspólnie za Chrzest Polski. Takie spotkanie osobiste się oczywiście nie udało wtedy, papież miał ograniczoną ilość czasu. Ja też na drugi dzień od razu jechałem do Krakowa na drogę krzyżową z papieżem już w czasie Światowych Dni Młodzieży i później na nocne czuwanie w sobotę, na Mszę na zakończenie, też na Mszę św. z seminarzystami i kapłanami w sanktuarium św. Jana Pawła II i wtedy byłem tak najbliżej papieża, na odległość może 5-10 metrów – powiedział kapłan. – Oczywiście nie było szansy na jakiekolwiek wymienienie słowa czy nawet na spojrzenie rzeczywiście papieża w oczy, ale dwie rzeczy zapamiętałem. Tutaj w Częstochowie te słowa o bliskości Boga, Boga, który jest bliski, tam papież mówił o tym na kanwie tej Ewangelii o cudzie w Kanie Galilejskiej, a drugie słowa to Zacheusz, który był rozważany w czasie tej Mszy św. na zakończenie. Ta czułość, bliskość Boga, miłosierdzie, które Jezusa objawia, którego jest objawieniem, którego jest ikoną dla ludzi – to chyba jakoś te dwa momenty szczególnie zapamiętałem – wspominał ks. Polak.

Kapłani, udzielający Komunii św., mogli liczyć na wsparcie ministrantów i lektorów, którzy pomagali im dotrzeć do wiernych. Jednym z nich był Damian Mądrzyk z parafii św. Wojciecha w Częstochowie.

– Było to nie zapomniane przeżycie, ponieważ nigdy nie spodziewałbym się takiego momentu, że tak naprawdę tuż obok mnie przejedzie samochód z papieżem Franciszkiem, naprawdę na wyciągnięcie ręki. Oddzielały nas tylko barierki od samego auta z papieżem Franciszkiem – to było wręcz niesamowite przeżycie. Machał, błogosławił lud, który znajdował się na placu, uśmiechał się do nas. Było to dla mnie takie bliskie spotkanie z papieżem, takie błogosławieństwo jego. Byliśmy odpowiedzialni za odprowadzenie kapłana do ludu, który czekał na spotkanie z samym Chrystusem w Komunii św – stwierdził ministrant. – Było nas chyba około 30-tu samych ministrantów. To była wielka odpowiedzialność, żeby doprowadzić tego kapłana do ludzie, gdzie naprawdę było ich bardzo wielu. Sama aleja Sienkiewicza, która dochodzi do samej Jasnej Góry. To było takie odpowiedzialne zadanie, żeby ludzi pokierować do kapłana. Nigdy nie spodziewałem się akurat, że będę brał udział w Światowych Dniach Młodzieży, było to dla mnie duże przeżycie i pierwsze spotkanie, w takiej dużej ilości, żywego Kościoła – powiedział Damian Mądrzyk.

A jakie Wy macie wspomnienia z czasu Światowych Dni Młodzieży w 2016 r.? Napiszcie w komentarzach pod postem na naszym profilu na Facebooku!

Galerię zdjęć z tego dnia możesz zobaczyć TUTAJ.

KG

Skip to content