Kiedy przybył do parafii w Ars, zastał zdemoralizowaną wspólnotę. Po kilku latach wytrwałej modlitwy, postu, umartwień i głoszenia Ewangelii do kościoła w tej wiosce przybywały tłumy z całej Francji, aby wyspowiadać się u słynnego proboszcza, który został męczennikiem konfesjonału, spowiadając nawet 18 godzin na dobę. Nie miał lotnego umysłu, ale wielką wiarę i gorące serce. 4 sierpnia obchodziliśmy wspomnienie św. Jana Marii Vianneya. W sanktuarium w Mzykach k. Koziegłów był to dzień odpustu.
Przewodniczący sumie odpustowej bp Andrzej Przybylski podkreślił, że miarą sukcesu apostolskiego proboszcza z Ars nie były wyszukane programy duszpasterskie, ale świętość tego kapłana i jego relacja z Bogiem. – Dlatego przychodzimy do tego sanktuarium, aby uczcić osobę św. Jana Marii Vianneya. Jego relacja z Bogiem to wielka płaszczyzna modlitwy, adoracji i przede wszystkim spowiedzi. Jesteśmy w Mzykach również po to, aby za jego przyczyną modlić się do Jezusa za kapłanów. Dobrze wiemy, jak bardzo tej modlitwy dzisiaj potrzeba – powiedział bp Przybylski.
Kustosz sanktuarium i administrator parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gniazdowie, ks. dr Wojciech Torchalski, zauważył, że Mzyki to jakby polskie Ars. – W momencie, gdy św. Jan Maria Vianney rozpoczynał swoją posługę, Ars bardzo przypominało, przynajmniej pod względem liczby mieszkańców, dzisiejsze Mzyki.
Ks. dr Wojciech Torchalski dodał, że przy sanktuarium w Mzykach możemy zwiedzić pokój wzorowany na tym, w jakim mieszkał patron kapłanów. – W obszarze wiary posługujemy się często znakami. Każdy, kto przyjdzie do tego pokoju, może zobaczyć kilka znaków, drogowskazów, które pozwalają lepiej poznać św. proboszcza z Ars i zrozumieć, kim był.
Kustosz sanktuarium w Mzykach akcentował również fakt, że św. Jan Maria Vianney zawsze zaczynał wszystko od modlitwy. – To zasada pierwszeństwa łaski. Wszystkie działania prowadziły do modlitwy i wypływały z niej. To jest droga, której chciałbym się uczyć – dodał.
W homilii bp Andrzej Przybylski mówił, że „w każdym z nas jest coś ze świętego i coś z diabła”. Przypomniał również, jak bardzo św. Jan Maria Vianney musiał walczyć z szatanem. Bp Przybylski wzywał również do modlitwy o świętość kapłanów. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że diabeł, tak jak atakował św. proboszcza z Ars, podobnie w każdej epoce Kościoła będzie atakował księży, bo to właśnie oni wykonują Bożą robotę. Bo to księża są dla ludzi znakiem świętości, znakiem obecności Boga. Diabeł wie, że jeżeli uderzy w księży, jeśli ich zniszczy, to zniszczy też relacje ludzi z Bogiem. Dlatego to takie ważne, żebyśmy przychodzili do św. Jana Marii Vianneya i modlili się za kapłanów.
Po Komunii św. wierni uczestniczyli w procesji eucharystycznej, zakończonej błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem, a po Mszy św. ucałowali relikwie św. Jana Marii Vianneya.
4 sierpnia 1991 r. kamień węgielny pod budowę kościoła w Mzykach poświęcił i wmurował bp Miłosław Kołodziejczyk, a sanktuarium erygował w 2009 r. ówczesny metropolita częstochowski, obecny abp senior Stanisław Nowak. Charyzmatem tego miejsca jest modlitwa w intencji kapłanów.
tekst: Maciej Orman
zdjęcia: Linda Nocoń-Ściebura