„Być ministrantem”, czyli przygoda niekończąca się w kościele

Zacząć można w każdym wieku, jednak najczęściej spotyka się z „pierwszym powołaniem” w okresie przygotowań do Pierwszej Komunii Świętej. Mowa oczywiście o dołączeniu do Liturgicznej Służby Ołtarza, która ma swoje stopnie. Zaczynając od kandydata przez ministranta do lektora, czy ceremoniarza, a dalej…? Kto wie może w efekcie prezbitera. W minioną sobotę (20 sierpnia) do redakcji Radia Fiat zawitała pozytywna grupa lektorów z parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Zawierciu, która wraz ze swoim opiekunem ks. Sebastianem Koseckim opowiedziała o życiu w ich wyjątkowej, opartej na służbie i przyjaźni, wspólnocie.

Chodziło się na spotkania, przygotowania i wtedy zobaczyliśmy Kościół z innej perspektywy… – mówi Mateusz Karwa, który jest lektorem od 6 lat, a w tym roku rozpocznie formację w Wyższym Seminarium Duchownym w Częstochowie:

-Zaczęło się to od Komunii Świętej. Chodziliśmy na spotkania, przygoowania i wtedy zobaczyłem Kościół z innej perspektywy, że to nie tylko klęczenie i modlitwa, ale jest to połączone z zabawą, wspólnotą. Możemy być tutaj razem ze sobą przy Panu Bogu, co nam daje radość i szczęście w zyciu.

Skoro nie tylko czytanie i modlitwa, jak można by było płytko pomyśleć, to co jeszcze? Jak powiedzieli Igor Formicki i Adam Rak, podopieczni ks. Sebastiana zajmują się nawet sprzątaniem własnej parafii znajdując przy tym czas na aktywny wypoczynek:

-To jest pełna akcji przygoda, razem z księdzem opiekunem mamy sporo wyjazdów, a co roku mamy obóz.
-Spotykamy się na Mszach św., różnych nabożeństwach. Dbamy o dobro naszej parafii chociażby sprzątając w niej. Spędzamy ze sobą aktywnie czas – często po Mszach wychodzimy na boisko grać w piłkę. W czasie wakacji dużo jeździmy na rowerach, a ostatnio byliśmy razem na kajakach.

Wielu chłopaków z licznej grupy ministrantów i lektorów zawierciańskiej parafii –  grupy liczącej około 40 osób – początek służby zawdzięcza poprzednikowi ks. Koseckiego, mianowicie ks. Krzysztofowi Sakowi. Jednym z nich jest Michał Gawlik, który zachęcony został podczas wizyty kolędowej w swoim domu:

Kiedyś chodziłem do kościoła z dziadkami, bardzo podobało mi się wtedy jak ministranci pomagają księdzu przy ołtarzu. Pewnego razu ks. Krzysztof przyszedł do mnie na kolędę i powiedział, żebym w najbliższą niedzielę przyszedł na Msze św. o godzinie 12:00. Wtedy zostałem kandydatem, następnie ministrantem, poźniej lektorem. Obecnie zatrzymałem się na ceremoniarzu.

Można się zastawiać w czym tkwi sukces i skąd takie zainteresowanie? Ks. Sebastian Kosecki przekonuje, że przyświecają im dwa główne cele, które doskonale „zdają egzamin”:

-Wspólnota ministrancka to genialna przestrzeń dla społeczeństwa, rodzin, młodych chłopaków. Rozwijamy się tutaj jako ludzie i spędzamy dobrze razem czas. Przyświecają nam dwa główne cele: przybliżyć się do Jezusa i dobrze spędzić czas jako wspólnota. Faktycznie mamy dużo wyjazdów do kina, parku trampolin, gdziekolwiek byle być razem i poznawać siebie nawzajem.

Po przepełnionych pozytywnymi emocjami i radością wypowiedziach ministrantów z parafii NMP Królowej Polski w Zawierciu nie trzeba dłużej przekonywać, że jest to fantastyczna przygoda. Zastanawiając się: „czy warto spróbować?” – jedno jest pewne, nie czekać dłużej i odważyć się zrobić pierwszy krok w kierunku własnej parafii i zgłosić swoją kandydaturę do LSO.

Galeria: fot. ks. Sebastian Kosecki

„Być ministrantem”, czyli przygoda niekończąca się w kościele

Skip to content