Kojarzenie dnia Wszystkich Świętych oraz Dnia Zadusznego ze śmiercią i żałobą jest w pewnym sensie błędem. Kościół naucza bowiem, że ci, których w tych dniach wspominamy żyją, a to my umieramy.

Dni te z jednej z jednej strony przypominają nam, że jesteśmy częścią większej całości jaką jest naród. Wspominając przodków, pielęgnujemy naszą tradycję i tożsamość narodową, rozumiejąc, że nie wzięliśmy się tutaj znikąd. Z drugiej strony, dni te przypominają nam także o tym, dokąd zmierzamy. Wyjaśnia to ks. dr Andrzej Kuliberda:

W uroczystość Wszystkich Świętych a później we wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych przypomina nam o rzeczach ostatecznych, o tym, że życie człowieka zmienia się ale się nie kończy – jest tu perspektywa nieba – to jest 1 listopada. Do tego jesteśmy powołani, ale do tego nieba nie idziemy od razu, tylko najczęściej przez czyściec.

Dusze naszych krewnych, które trafiły do nieba, nie potrzebują już naszej pomocy. To my możemy się zwracać z prośbami do nich, by orędowały za nami u Boga. Natomiast ci nasi bliscy, którzy wciąż przebywają w czyśćcu, potrzebują nie tylko pamięci, ale także realnej pomocy:

Dusze w czyśćcu cierpiące są już zbawione, ale nie mogą oglądać Boga, same z siebie na to nie zasługują i bardzo potrzebują naszej modlitwy. 2 listopada po pierwsze przypomina nam, że przez cały rok powinniśmy pamiętać o nich poprzez różnego rodzaju praktyki. Na pierwszym miejscu Komunia św. i Eucharystia. Na drugim miejscu modlitwa i na trzecim miejscu odpust, które możemy zyskiwać każdego dnia i ofiarować za wszystkich zmarłych.

Wielu katolickich mistyków nauczało, że z duszami czyśćcowymi można rozmawiać, można je prosić o wstawiennictwo ale przede wszystkim, że warto się za te dusze modlić, bo gdy taka dusza przejdzie w końcu do nieba, to będzie się stamtąd modliła za nas.

Skip to content