6 sierpnia Kościół obchodzi święto Przemienienia Pańskiego. Termin grecki „metemorfothe”, użyty w Ewangelii oznacza dokładnie: zmienić formę zewnętrzną, kształt, przejść z jednej formy zewnętrznej do drugiej. Chrystus wtedy okazał się tym, kim jest w swojej naturze i istocie – Synem Bożym.

Scenę Przemienienia opisał w swojej Ewangelii Mateusz, na początku 17. rozdziału:

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana2 i zaprowadził ich na górę3 wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz4, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!»5 Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: «Wstańcie, nie lękajcie się!» Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa.

Przemienienie pozwoliło Apostołom zrozumieć, jak mizerne i niepełne są ich wyobrażenia o Bogu. Bp Andrzej Przybylski wyjaśnia, co Pan Jezus chciał pokazać swoim uczniom na Górze Tabor:

W Ewangeliach święto Przemienienia Pańskiego to jest taki punkt graniczny, kiedy uczniowie idą za Jezusem ale ciągle widzą w Nim takiego dobrego brata, nauczyciela, mistrza. Kogoś, kto czyni w prawdzie rzeczy nadzwyczajne ale ciągle nie umieją zobaczyć w Nim i doświadczyć samego Syna Bożego. […] Pan Jezus zabiera swoich najbliższych uczniów na Górę Tabor, na Górę Przemienienia, i tam pokazuje im swoje Bóstwo. Żeby zrozumieli, że to co widzą, Ten, za którym idą, jest naprawdę Synem Bożym. […] To jest przemienienie Pana Jezusa, które dopiero w drugim rzędzie ma prowadzić do naszego przemienienia, bo my się nie zmienimy, jeśli nie doświadczymy Bóstwa Jezusa, Jego piękna i tego, czego na Górze Przemienienia doświadczyli Apostołowie, że aż wykrzyknęli „Panie, jak dobrze nam tu być. Rozstawimy tutaj namioty”. […] Po co zabrał tam Apostołów? Żeby się modlić. I na modlitwie doświadczyli takich cudów. Kiedy Jezus modlił się do Ojca, zobaczyli, że jest On jedno z Ojcem. Tego można doświadczyć tylko wtedy, kiedy się człowiek głęboko, autentycznie modli.

Jezus miał w zwyczaju częste oddalanie się od ludzkiego zgiełku, żeby samotnie modlić się na górze. Motyw ten pojawia się na kartach Ewangelii kilkukrotnie. Bp Andrzej Przybylski zauważa, że to właśnie modlitwa, a nie deklaracje, definiuje to, czy jesteśmy wierzący czy nie:

Właśnie tą przestrzenią Przemienienia Pańskiego jest modlitwa. Jezus poszedł się modlić nie tylko dlatego, żeby pokazać uczniom modlitwę, ale żeby pokazać, że On sam się modli że podczas tej modlitwy wchodzi w głębokie, mistyczne zjednoczenie z Ojcem. I tam dopiero na tej modlitwie uczniowie doświadczają tego Bóstwa Chrystusa. I to jest właśnie znaczenie modlitwy, po to my się mamy modlić. Bez modlitwy nasze chrześcijaństwo będzie puste i płytkie. […] Kiedyś słynny teolog, Romano Guardini […] napisał, że jest jedyna tylko rzecz, która może świadczyć o tym czy jesteśmy wierzący czy nie: to jest modlitwa! I Guardini napisał: „Właściwie ostrzejszy i lepszy podział niż wierzący-niewierzący, jest podział modlący- niemodlący się”. Bo jak człowiek wierzy i chce doświadczać Boga to się modli, bo modlitwa jest przestrzenią właśnie tego zjednoczenia z Bogiem. Jeśli ktoś przestaje wierzyć albo słabo wierzy no to się nie modli i wtedy nie ma tego ognia.

Matka Teresa z Kalkuty miała powiedzieć kiedyś do pewnego księdza: „Czytaj uważnie Ewangelię, a zobaczysz, że Jezus dla modlitwy poświęcał nawet miłosierdzie. A wiesz dlaczego? Aby nas nauczyć, że bez Boga jesteśmy zbyt ubodzy, żeby pomagać ubogim”.

Skip to content