Huta to miejsce miastotwórcze

Jacek Kasprzyk

Jacek Kasprzyk, doradca zarządu ISD Huty Częstochowa został uhonorowany za wieloletnią działalność na rzecz wspierania kultury medalem „Merentibus”. O związkach huty z miastem i tym, jak traktuje otrzymane wyróżnienie, opowiedział w rozmowie z Adamem Jakubczakiem.

Huta i kultura to z pozoru pojęcia nie mające ze sobą wiele wspólnego, pana zdaniem jest jednak inaczej?

– Huta to tak naprawdę bardzo kulturalny zakład pracy (śmiech). Mówiąc zaś poważnie, huta związana jest z regionem od ponad stu lat, a związek ten obejmuje wszystkie dziedziny życia, więc także i kulturę. W 1928 roku Raków i huta znalazły się administracyjnie w granicach miasta, a od pierwszych lat istnienia zakładu można go trafnie określić mianem „czynnika miastotwórczego”. To dla zabezpieczenia potrzeb bytowych pracowników huty powstawały najpierw osiedla mieszkaniowe, a potem różnego typu placówki w wielu dzielnicach. Przykładowo dzisiejszy Miejski Dom Kultury powstał pierwotnie z myślą o kadrze kierowniczej huty, a podobne przykłady można mnożyć.

Tradycje tego związku na polu kulturalnym kontynuowane są do dziś?

– Akcenty kulturalne pojawiały się w historii częstochowskiej huty od początków jej istnienia i dotąd się to nie zmieniało. Wspieranie współczesnych inicjatyw kulturalnych na pewno nie ma obecnie wydźwięku marketingowego, bo przecież nie przełoży się to na zwiększenie produkcji. Będąc jednak cząstką życia Częstochowy, chcemy uczestniczyć we wszystkim, co się na nie składa. Jeśli jesteśmy proszeni o wsparcie inicjatyw innych, w miarę możliwości nie odmawiamy, ale również sami wychodzimy z własnymi propozycjami. W odpowiedzi na narzekania, że w mieście kultura kiepsko stoi, zorganizowaliśmy przed laty plener artystyczny, który z roku na rok stawał się coraz większą imprezą. Teraz uczestniczy w niej 120 artystów, praktycznie cała krajowa czołówka w tej dziedzinie, a od przyszłego roku zamierzamy skorzystać też z możliwości udziału twórców zagranicznych. Za nasze zaangażowanie w działalność kulturalną zostaliśmy w ostatnich latach dwukrotnie uhonorowani tytułem Mecenasa Kultury, doceniono nasze wsparcie dla przedsięwzięć mających miejsce nie tylko w samej Częstochowie, ale i pobliskich gminach, bo i z nimi zakład jest nierozerwalnie związany. Wiele inicjatyw podejmujemy we współpracy z samorządami i różnego typu instytucjami. Chodzi o to, by nasza pomoc miała jak najbardziej wymierny charakter, wsparcie było jak najbardziej uporządkowane, dlatego odwołujemy się do współpracy z fachowcami.

Środowisko związane z hutą to właściwie reprezentatywny wycinek częstochowskiego społeczeństwa, sam zakład też ma w swej historii różne wzloty i upadki. Czy kondycja miasta i przedsiębiorstwa przekłada się bezpośrednio na aktywność w dziedzinie mecenatu kulturalnego?

– Oczywiście, że tak. To działa na zasadzie naczyń połączonych. W 2002 roku zakładowi groziła upadłość, potrzebny był zagraniczny, ukraiński inwestor. Od tamtej pory minęło już jednak dziesięć lat, a przez ten czas dwie trzecie majątku zakładowego wróciło w polskie ręce. Huta kojarzona jest dziś prawie wyłącznie z walcownią blach grubych, a przecież działają w niej również rurownia i koksownia, pracuje też sporo innych zakładów na terenach pierwotnie do niej należących. Wydaje mi się, że część mieszkańców Częstochowy nie jest na bieżąco z tym, co w hucie się dzieje i obraz jej jest przez to odrobinę przekłamany. Podobnie jest z wiedzą na temat naszych związków z kulturą, a tak naprawdę to zawsze jakieś one były, od naprawdę dawna.

Jest pan od lat znany ze swojej działalności społecznej w różnych dziedzinach. To powszechna postawa?

– Ja nauczyłem się tego właśnie w tym zakładzie pracy. Zaczynałem tak naprawdę działalność na tym polu już w organizacjach młodzieżowych. Później uczestnicząc w życiu politycznym przez ponad dwadzieścia lat właśnie dziedzinie społecznej poświęcałem najwięcej czasu. Nie zaprzestałem tego także w ciągu minionych dziesięciu lat, kiedy mam już więcej czasu. Właściciel huty zaproponował mi, żebym zajął się wizerunkiem zakładu na zewnątrz i podjąłem się tego. Bardzo się cieszę, że te moje działania są pozytywnie postrzegane. Tym bardziej, że jest to raczej niszowe zajęcie. W kilkutysięcznej grupie osób związanych z zakładem zawsze znajdzie się odsetek tych, którym kultura jest bliska. Sięgając pamięcią wstecz można przytoczyć choćby działające prze laty przy zakładzie Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury, skupiające miłośników literatury czy malarstwa. Dziś też takie grupy się spotykają, także zrzeszające byłych pracowników huty czy pracowników emerytowanych. Je także staramy się wspierać. To naprawdę spora rzesza ludzi.

Otrzymana nagrodę traktuje pan bardziej jako podsumowanie dotychczasowej działalności, czy raczej doping do dalszej pracy?

– Przyznanie mi tego odznaczenia było dla mnie ogromną niespodzianką. W mojej opinii dostałem je trochę na wyrost, bo przecież na rezultat pracowały także inne osoby – choćby zarząd czy właściciel zakładu. Ta nagroda jest dla mnie olbrzymią nobilitacją. To, że udaje mi się właściciela przekonać do wielu moich pomysłów, daje mi dużą satysfakcję. Korzystając z okazji chciałbym podziękować Radiu Fiat i tygodnikowi czestochowskie24.pl za ich zaangażowanie w promowanie kultury. Wsparcie medialne jest jej bardzo potrzebne, a wy macie na tym polu także spore zasługi.

Dziękujemy

fot. Artur Młynarczyk

Skip to content