Czy w okolicach Częstochowy powinniśmy się obawiać wścieklizny?

W poniedziałek 8 sierpnia mazowiecki Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Warszawie poinformował o wykryciu kilku przypadków wścieklizny u wolno żyjących lisów. Obszarem zagrożonym tą chorobą są dwie warszawskie dzielnice i trzy powiaty przyległe do Warszawy. Sprawdziliśmy, czy podobne zagrożenie występuje w okolicach Częstochowy.

Zagrożenie wścieklizną wiąże się z zakazem organizowania targów, wystaw, konkursów i pokazów z udziałem zwierząt zagrożonych wścieklizną, czyli głównie psów. Ponadto w obszarze objętym zagrożeniem nie wolno organizować polowań z psami myśliwskimi. Jak jednak uspokaja Marek Mróz, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, w województwach opolskim, śląskim i zachodniej części małopolskiego obecnie nie występuje zagrożenie wścieklizną. Ostatni przypadek wścieklizny u lisa odnotowano 11 lat temu, natomiast ostatni odnotowany przypadek w ogóle, zdarzył się 5 lat temu:

W 2003 roku był jeden przypadek u zwierzęcia dzikiego (nie mam informacji jakiego). W 2004 – 2 przypadki, potem w 2006 – 1 przypadek. Potem długo nic. pierwszy przypadek, gdzie jest napisane „u lisa wolno żyjącego” to jest 2011 rok – i to jest 1 przypadek. W 2012 roku był 1 przypadek u psa. Potem nic nie stwierdzono, aż dopiero w 2017 roku 1 przypadek u nietoperza. No i w ostatnich latach nic nie stwierdzono.

Na terenie województwa śląskiego szczepienia leśnych zwierząt przeciw wściekliźnie odbywają się regularnie od 1995 roku. Właśnie dlatego choroba ta nie ma wymiaru masowego, występują jedynie pojedyncze przypadki. Co jednak, jeśli znajdziemy się w podwarszawskim lesie lub jakiś zarażony lis pojawi się w naszej okolicy? Lek. wet. Konrad Kuczera, zastępca śląskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii wyjaśnia jak rozpoznać zwierzę, które jest zainfekowane wścieklizną:

Zwierzęta, które mogą być podejrzane o wściekliznę zachowują się w sposób nietypowy dla danego gatunku. Jeżeli dzikie zwierzę nie wykazuje lęku przed człowiekiem, nie ucieka a wręcz przeciwnie – próbuje się zbliżyć do człowieka, to jest pierwszy objaw, który powinien budzić niepokój. Wścieklizna posiada dwie postaci: cichą i szałową. W postaci cichej to jest właśnie ten brak lęku przed człowiekiem, a w postaci szałowej morze dochodzić do rzucania się na takiego przechodnia i prób pokąsania.

Wścieklizna nie jest domeną wyłącznie drapieżników. Znane są przypadki, w których zarażone nią były np. dziko żyjące zające. Może się to wydawać śmieszne, jednak taki zając, pobudzony agresją, również może zaatakować człowieka. Lekarz weterynarii Konrad Kuczera wyjaśnia co należy zrobić, w przypadku ukąszenia przez zwierzę, które podejrzewamy o wściekliznę:

W przypadku ukąszenia należy niezwłocznie zgłosić się do lekarza i opowiedzieć do czego doszło. Jeżeli zwierzę jest gdzieś w pobliżu i nie ucieka, to należy też powiadomić służby weterynaryjne o tym, że takie zwierzę znajduje się w pobliżu, nie uciekło i że właśnie to zwierzę pokąsało. Takie wierzę zostanie zabezpieczone i przeprowadzone zostaną badania w kierunku wścieklizny. A jeżeli nie ma możliwości zabezpieczenia takiego zwierzęcia, to trzeba zgłosić się do lekarza medycyny i on już będzie podejmował odpowiednie działania.

Wścieklizna charakteryzuje się także tym, że u zarażonego osobnika występuje światłowstręt i wodowstręt. Może to oznaczać, że wściekłe zwierzę nie będzie próbowało do nas podchodzić, jeśli znajdziemy się na oświetlonej przez słońce leśnej polanie. Gdy natomiast nie mamy możliwości „schowania się” w promieniach słońca, a mamy przy sobie butelkę wody, możemy spróbować powoli rozlać ją przed sobą. Być może zwierzę cierpiące na wodowstręt zaniecha dalszego podchodzenia. Bez względu na to, że ostatnie przypadki wścieklizny odnotowano pod Warszawą, warto zachować czujność, widząc podczas spaceru dziwnie zachowujące się zwierzęta.

Skip to content