17 listopada w Kościele Katolickim obchodzone jest wspomnienie liturgiczne św. Elżbiety Węgierskiej. Jest ona patronką elżbietanek (zgromadzenia założonego w Nysie w 1842 r., prowadzącego liczne dzieła w Polsce), elżbietanek cieszyńskich (założonych w XVII w. w Akwizgranie) oraz Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Św. Elżbieta Węgierska jest także patronką Niemiec i Węgier. Jej imię przyjęło jako swoją nazwę kilka zgromadzeń zakonnych i dzieł katolickich.

Elżbieta urodziła się w 1207 r. w Bratysławie lub na zamku w Sarospatah jako trzecie dziecko Andrzeja II, króla Węgier, i Gertrudy, siostry św. Jadwigi Śląskiej. Miała zaledwie 4 lata, gdy została zaręczona z Ludwikiem IV, późniejszym landgrafem Turyngii. Wychowywała się wraz z nim na zamku Wartburg. Wyszła za niego za mąż zgodnie z zamierzeniem swojego ojca dopiero 10 lat później, w roku 1221, mając 14 lat. Z małżeństwa urodziło się troje dzieci. Po 6 latach, w 1227 r. Ludwik zmarł podczas wyprawy krzyżowej w Brindisi we Włoszech.

Zgodnie z frankońskim prawem spadkowym, opuściwszy wraz z dziećmi Wartburg, Elżbieta zamieszkała najpierw w pobliskim Eisenach, a następnie w Marburgu, gdzie ufundowała szpital, w którym sama chętnie usługiwała. Oddała się wychowaniu dzieci, modlitwie, uczynkom pokutnym i miłosierdziu. W 1228 r. Elżbieta złożyła ślub wyrzeczenia się świata i przyjęła jako jedna z pierwszych habit tercjarki św. Franciszka. Święta Elżbieta Węgierska jest tą, która realizowała w stu procentach przykazanie miłości Boga i bliźniego w swoim życiu – zauważył ks. Piotr Klekociński, który w niedzielę, 19 listopada przewodniczyć będzie Mszy św. odpustowej w kościele św. Elżbiety Węgierskiej w Częstochowie Już od samego początku swojego życia, jako mała dziewczynka, ukochała Pana Boga, ale ukochała tego Boga w drugim człowieku, szczególnie w tym takim poniżonym, w tym takim biednym, ubogim, w tym takim skreślonym, rzuconym gdzieś tam na margines społeczeństwa. I ona już jako dziecko zadziwiała się tym Jezusem w tych ludziach, chciała im pomagać, chciała dostrzegać tego cierpiącego Pana Boga w tych wszystkich ludziach, którzy żyli obok Niej. Chociaż wcale, można by powiedzieć, po ludzku nie musiała tego robić, bo pochodziła z rodziny królewskiej. Pewnie można byłoby sobie pomyśleć, dlaczego tak. Pan Bóg właśnie wybrał ją po to, żeby pokazać, że to nie bogactwa tego świata mają znaczenie, ale to właśnie bogactwo serca, bogactwo miłości.

Ostatnie lata spędziła w skrajnym ubóstwie, oddając się bez reszty chorym i biednym. Zmarła w nocy z 16 na 17 listopada 1231 r. Sława jej świętości była tak wielka, że na jej grób zaczęły przychodzić pielgrzymki. Konrad z Marburga, korzystając ze swego stanowiska inkwizytora, napisał jej żywot i zwrócił się do Rzymu z formalną prośbą o kanonizację. Papież Grzegorz IX bezzwłocznie wysłał komisję dla zbadania życia Elżbiety i cudów, jakie miały się dziać przy jej grobie. Stwierdzono wówczas ok. 60- niezwykłych wydarzeń. Sprawę poparł także metropolita Moguncji i św. Rajmund z Peñafort. Po 4 latach Grzegorz IX bullą z 27 maja 1235 r. ogłosił uroczyście Elżbietę świętą. Ks. Klekociński przybliżył wyjątkową historię, związaną ze świętą:

Jest niesamowicie skromna i pokorna. W jednym ze źródeł przeczytałem, że kiedy chodziła na Mszę świętą razem ze swoją współtowarzyszką, która również mieszkała na zamku, to kiedy uczestniczyła we Mszy Świętej, ta jej znajoma siedziała całą Mszę Świętą w koronie, a ona ściągała za każdym razem koronę i uczestniczyła w Eucharystii. Ta jej współtowarzyszka zadała jej pytanie, dlaczego ściąga koronę? Św. Elżbieta Węgierska miała wtedy powiedzieć: „Jak ja, taki marny proch, mogę w koronie siedzieć przed moim królem, przed moim Bogiem. To Jezus, który jest Bogiem, który jest królem Wszechświata, miał na sobie koronę cierniową, a ja będę na sobie nosiła koronę ze złota.” To jest niesamowita pokora i niesamowite uniżenie. To jest takie oddanie Panu Bogu zawsze, pomimo. Takie oddanie Panu Bogu każdego dnia i o każdej minucie dnia. I tego musimy się uczyć od św. Elżbiety Węgierskiej.

W ikonografii św. Elżbieta przedstawiana jest w stroju królewskim albo z naręczem róż w fartuchu. Powstała bowiem legenda, że mąż zakazał jej rozdawać ubogim pieniądze i chleb. Gdy pewnego razu przyłapał ją na wynoszeniu bułek w fartuchu i kazał jej pokazać, co niesie, zobaczył róże, mimo że była to zima. Jej atrybutami są także: kilka monet i różaniec.

LN

fot.: Parafia św. Elżbiety Węgierskiej w Częstochowie

Skip to content