Ks. prof. Dariusz Oko, znany z akademickiej krytyki środowisk homoseksualnych, został skazany przez niemiecki sąd w Kolonii wyrokiem nakazowym na grzywnę w wysokości blisko 5 tysięcy euro. Powodem miał być artykuł uczonego, zamieszczony w niemieckim czasopiśmie teologicznym.

Na łamach czasopisma „Thelogisches” ukazał się artykuł ks. prof. Dariusza Oko, w którym uczony wskazał metody działającej wewnątrz Kościoła, jak sam mówi, „homoseksualno-pedofilskiej mafii”. Sprawę komentuje wiceminister sprawiedliwości, Marcin Romanowski:

Mamy do czynienia z sytuacją, w której znany naukowiec, ks. Oko, wspólnie z niemieckim profesorem teologiem o olbrzymim dorobku naukowym, publikuje artykuł naukowy, demaskujący działanie grupy homoseksualnych gwałcicieli wewnątrz Kościoła i to zostało uznane przez niemiecki sąd za podżeganie do nienawiści. Sąd nie tylko depcze wolność naukową, ale pokazuje też, że wyżej ceni sobie sprawców niż ofiary.

Ks. Oko opisał w artykule sposoby pięcia się na najwyższe szczeble godności kościelnych na przykładzie Theodora McCarrick’a – pozbawionego już godności kościelnych byłego amerykańskiego kardynała. Treścią artykułu poczuł się dotknięty niemiecki kapłan, Wolfgang Rothe, który złożył zawiadomienie do tamtejszej prokuratury. Obrony ks. Dariusza Oko przed niemieckim sądem podjął się Instytut Na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Czym jest wyrok nakazowy, wyjaśnia mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu:

Wyrok nakazowy, podobnie jak w polskiej procedurze karnej, jest to wyrok wydany przez sąd karny, ale jeszcze przed wysłuchaniem oskarżonego i przed jakimkolwiek zgromadzeniem dowodów, poza odebraniem samego wniosku o ukaranie, sformułowanego przez prokuraturę lub policję. Taki wyrok nakazowy upada zaraz po wyrażeniu sprzeciwu i w ten sposób doprowadza się do zwykłego procesu karnego, gdzie oskarżony ma swojego obrońcę i może przedstawić na swoja obronę dowody, a oskarżyciel musi dowieść zarzutów, które postawił w akcie oskarżenia. W sprawie ks. prof. Oko jesteśmy teraz właśnie na tym etapie. Wyrok nakazowy upadł wskutek złożonego sprzeciwu. Przed nami cały proces karny w Kolonii, który będzie się odbywał w najbliższych miesiącach.

Wyrok nakazowy został wydany w oparciu o art 130. niemieckiego kodeksu karnego. Mec. Kwaśniewski zauważa jednak, że nawet niemieccy prawnicy poddają w wątpliwość to, czy można powoływać się na ten artykuł w przypadkach debaty akademickiej:

Jest to przepis, który mówi o nawoływaniu do nienawiści. Przepis, który sformułowany wieledziesiąt lat temu, służyć miał przede wszystkim powstrzymywaniu neonazizmu. Powstrzymywaniu nienawiści religijnej i etnicznej. W tym przepisie nie ma mowy o żadnych grupach mniejszościowych, o których mógłby traktować akt oskarżenia. W szczególności rzecz jasna, nie ma tutaj mowy o żadnych mniejszościach seksualnych, nie ma też mowy o pedofilach, o których pisał ks. prof. Oko. Stąd też nauka niemieckiego prawa karnego stawia poważne znaki zapytania przy tym, czy artykuł 130 może być stosowany rozszerzająco. Bo rzeczywiście taka praktyka się w Niemczech pojawia. Kilka miesięcy temu uniewinniono biologa, profesora uniwersyteckiego, który stawiał pytanie o ryzyka związane z adopcją dzieci przez pary homoseksualne. To również było potraktowane jako nawoływanie do nienawiści przeciwko homoseksualistom, postawiono mu akt oskarżenia, otrzymał wyrok nakazowy, ale ostatecznie sądy karne uniewinniły go, stwierdzając, że z artykułu 130 skazać w takiej sytuacji nie można.

Prezes Instytutu Ordo Iuris zastanawia się także, w kontekście sprawy ks. prof. Oko, jak daleko prawo karne powinno ingerować do debaty akademickiej?

Przed nami zatem też pytanie, jak daleko sięga wolność słowa? Jak daleko sięga wolność akademicka? Czy tym, którzy publikują w czasopismach naukowych można odpowiadać prawem karnym tam, gdzie przez setki lat kultury europejskiej, na teksty naukowe odpowiadało się polemiką akademicką? Jeżeli byśmy stwierdzili, że w takich sytuacjach prawo karne wchodzi na pole akademickie, to to może być bardzo poważny uszczerbek dla życia intelektualnego w Europie, bo to oczywiście wprowadzi instrumenty cenzorskie w środowiska akademickie. Powstaną pewne tematy tabu, na pewne rzeczy nie będzie wolno się wypowiadać, pewnych spraw oczywiście nie będzie wolno badać. Ta sprawa ma bardzo wiele płaszczyzn, które będą rozpoznawane w najbliższych miesiącach przez sąd w Kolonii.

Bez wątpienia niemieckie praktyki prawne będą miały dalekosiężne konsekwencje również dla Polski. Już teraz Komisja Europejska żąda od państw członkowskich wprowadzenia karalności za tzw. „mowę nienawiści”, co w praktyce może prowadzić do zakazania wolności słowa i uniemożliwienia debaty akademickiej. Jak wskazuje mec. Jerzy Kwaśniewski, są to praktyki dobrze znane z historii:

Jest taką specyfiką wszystkich wielkich ideologii, że dają proste odpowiedzi na złożone pytania. A jednocześnie, żeby to kłamstwo prostych odpowiedzi nie wyszło na jaw, muszą korzystać z instrumentów cenzorskich i z przemocy, żeby tłumić racjonalną analizę. […] Bo racjonalna krytyka może rozbić w pył argumentację opartą na zupełnie wyimaginowanych założeniach, dotyczących ludzkiej natury, zaprzeczających istnienia płci czy pewnej natury człowieka, która jest niezmienna. I w ten sposób widzimy działania, które są w sposób oczywisty fundamentami systemu praw człowieka […], które gwarantują nam tę przestrzeń wolnej debaty publicznej, która chroni demokrację przed zwycięstwem ideologii.

W tej sprawie skazany wyrokiem nakazowym został także redaktor naczelny pisma „Thelogisches”, ks. Johannes Stöhr. Rozstrzygnięcie sprawy oskarżenia obu duchownych za publikację artykułu naukowego, będzie miało swoje skutki w europejskim prawodawstwie.

Skip to content