Filharmonia im. Bronisława Hubermana zadrżała w posadach! Dawno już nie przeżywała takich muzycznych wyładowań, jakie miały miejsce w minioną sobotę (29 października). Wyładowania te miały charakter ściśle artystyczny, ale efekt jaki po nich pozostał, porównać można do takiej liczby voltów, jakiej w zwykłych warunkach człowiek nie jest zdolny przyjąć na jeden raz. Ale festiwal Jazztochowa warunki stworzył nadzwyczajne, zapraszając do grania Jacquesa Kubę Seguin’a i Wojtka Mazolewskiego. Obydwu w towarzystwie innych znakomitych muzyków. Nie bez przyczyny nazwano ten koncert punktem kulminacyjnym.
Wojtek Mazolewski Quintet lub też, jak sam to określił „kwintet plus”, przyjechał do Częstochowy z zupełnie nowym, świeżym materiałem z najnowszej płyty „Chaos Pełen Idei”. Poza premierowymi wykonaniami, zespół zaprezentował także utwory z „Polki” i coverowe interpretacje takich hitów jak „Bombtrack” Rage Against The Machine czy „Out of space” Prodigy. Gościem specjalnym był John Porter, z którym Wojtek Mazolewski wykonał nie tylko utwór z „Chaosu…”, wspólnie sięgnęli także do repertuaru samego Portera, co nadało koncertowi specyficznego, infernalnego wyrazu. Szczególne było także wykonanie utworu „Tobie”. Mazolewski sięgnął po gitarę i sam półszeptem wyśpiewał emocje nadające intymności całej piosence.
Wojtek Mazolewski nie krył ekscytacji i radości nową płytą. Emocje towarzyszyły mu jeszcze przed próbą do koncertu:
– To wielka radość! Mamy wreszcie okazję popatrzeć na nią, dotknąć jej, włożyć do odtwarzacza, posłuchać nowego albumu. A co najważniejsze w takiej sytuacji, będziemy mogli celebrować ten dzień występem na scenie w filharmonii częstochowskiej. Więc jest to tym większa radość, bo największym szczęściem dla nas jest po prostu być na scenie i grać dla ludzi. To będzie absolutnie premierowe wykonanie. Gości na płycie jest wielu. Dziś z nami wystąpi jedna z nich, legenda – John Porter, z którym oprócz tego, że wykonamy utwór „Polish Girl”, który skomponowaliśmy na tę płytę, będziemy mieli jeszcze kilka niespodzianek.
Zanim jednak „Chaos Pełen Idei” przejął scenę filharmonii, serca częstochowskiej publiczności skradł Kanadyjczyk o polskich korzeniach. Pierwsza część muzycznej kulminacji „Jazztochowy”, należała do trębacza i kompozytora, Jacquesa Kuby Seguina. Towarzyszyli mu Łukasz Żyła na perkusji, Michał Tokaj przy fortepianie, Alan Wykpisz ze swoim kontrabasem oraz gość specjalny, Krzysztof Majchrzak, który przyprawił całość niezwykłą grą na gitarze. Przez chwilę powróciły na scenę klimaty Tie Breaku i muzyka wolna od wszelkich podziałów.
Kuba Seguin podkreślał, że bardzo dobrze czuje się w Polsce, między innymi właśnie ze względu na tutejsze myślenie o muzyce jazzowej i muzyce w ogóle. Atmosfera, jaką stworzył w czasie swojego występu pełna była radości ze spotkania:
– Jestem bardzo zadowolony, że tutaj jestem. Jestem co prawda trochę „pod jet lagiem”(śmiech). Wstałem o 6.30 w Warszawie, poszedłem pobiegać po Starym Mieście. Potem wsiadłem do samochodu z chłopakami, pogadaliśmy trochę o koncercie, teraz się czuję wyjątkowo. Czuję dobrą atmosferę, sala koncertowa jest naprawdę piękna. Bardzo się cieszę, że mam taką szansę, żeby wrócić do Polski, tutaj zagrać. Urodziłem się w Montrealu, ale mam polskie pochodzenie, mój język polski jest coraz lepszy, robię coraz mniej błędów (śmiech).
Kuba Seguin wielokrotnie wspominał o otwartości polskiej muzyki na nowe, ale i o szacunku wobec tradycji. Wydaje się, że festiwal „Jazztochowa”tworzy doskonałą przestrzeń do połączenia tych dwóch ścieżek.
Jazztochowa to projekt, który po raz pierwszy pojawił się w 2014 roku przy okazji jubileuszu częstochowskiego zespołu jazzowego Tie Break. Od tamtej pory jest tym punktem na jazzowej mapie miasta, który kojarzy się z najlepszymi artystami gatunku. Tadeusz Piersiak, dyrektor Ośrodka Promocji Kultury Gaude Mater nie bez powodu nazywa ten festiwal „kroczącym”:
– Pewnie dlatego, że w momencie kiedy myśleliśmy nad powołaniem takiego festiwalu jazzowego nasze miasto było po większej przerwie jeśli chodzi o granie jazzu czy muzyki improwizowanej. Trochę obawialiśmy się, że jeżeli zrobimy festiwal wielodniowy poświęcony akurat temu gatunkowi muzyki, może to być niepowodzeniem. W Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater była już tradycja grania kameralnych koncertów jazzowych, wróciliśmy do niej i gramy koncerty w naszej małej salce. A ponieważ zaczęły pojawiać się takie zespoły, które sprowadzały większą publiczność, zaczęliśmy porozumiewać się z innymi organizatorami i szukać nowych miejsc.
„Jazztochowa” pokazuje, że jazz chętnie wymyka się schematom, nie boi się nowoczesnego spojrzenia ani eksperymentów, jakie serwuje na przykład Wojtek Mazolewski. Tadeusz Piersiak sięgnął pamięcią do historii:
– Podkreślić trzeba, że prekursorem takiego myślenia o jazzie jest częstochowski zespół Tie Break, który miał w swoim czasie z tego powodu pewne problemy w środowisku jazzowym. To był pierwszy skład jazzrockowy, taki, który mieszał muzyczne wątki. Później, kiedy na wybrzeżu rozlała się fala nowej muzyki, którą Mazoll, brat Wojtka, nazwał yassem. Tamci młodzi twórcy odwoływali się do doświadczeń częstochowskiego Tie Breaku. To, co zaszczepili koledzy z wybrzeża przyjęło się w całej Polsce. W tej chwili to spektrum jest jeszcze dalece poszerzone. Pojawił się rap, który również jest wplatany w struktury jazzowe. Mówienie o tym, że coś jest jazzem jest w dużym zakresie umowności. Chyba lepiej mówić w tej chwili o muzyce improwizowanej. Jazz pozostaje wtedy, kiedy patrzy się na postawione na scenie instrumenty, to jest skład jazzowy. A co oni zagrają to już sprawa wyłącznie twórców.
Sprawa twórców i swobodnej interpretacji, jak podkreślał Tadeusz Piersiak. A swobody, wolności i zabawy muzyką było tego wieczoru najwięcej. Najlepszym przykładem może być publiczność, która niejednokrotnie wstawała z krzeseł, by potańczyć, pośpiewać lub dać się ponieść fali muzycznego błogostanu. Bo to był błogostan.
Sztuką jest, by muzyka dostarczała tak intensywnych przeżyć i jednocześnie pozostawiała po sobie niedosyt. Sobotnia kulminacja w filharmonii częstochowskiej, sprawiła, że po koncercie tłumy ludzi stały w kolejce po „Chaos Pełen Idei”. Poczucie, że trzeba sięgnąć po więcej, to chyba najlepszy komplement dla artysty, który chwilę temu rozpakował pierwszy egzemplarz najnowszego krążka.
Sylwia Wziątek