Jest akt oskarżenia w spawie zderzenia pociągów

DSC_5312

Do częstochowskiej prokuratury wpłynął akt oskarżenia w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami w marcu 2012 roku. Z ustaleń poczynionych przez prokuraturę wynika, że winę za tę katastrofę ponoszą zarówno dyżurni ruchu, jak również maszyniści obydwu pociągów.

O skutkach katastrofy szczegółowo wypowiedział się w czwartek w Częstochowie prokurator Jan Długosz. – W katastrofie zginęło 16 osób, w tym 5 członków obsady obu pociągów. Wielu pasażerów odniosło obrażenia, również te o charakterze ciężkim. Z przeprowadzonych sekcji w charakterze ogólnym wynika, że przyczyną śmierci były obrażenia wielonarządowe, charakterystyczne dla wypadków komunikacyjnych. Były to zmiażdżenia, potłuczenia, złamania otwarte, rozerwanie narządów wewnętrznych, a w szczególności klatki piersiowej. Podobne obrażenia miały również osoby, które przeżyły, ale o mniejszym natężeniu. Podkreślić należy także trwałe skutki obrażeń o charakterze psychicznym. Skutkiem zderzenia pociągów były także straty w mieniu w postaci zniszczonych lokomotyw i wagonów, jak również uszkodzonej nawierzchni, torów i sieci trakcyjnej o łącznej wartości 19.265.560,61 zł– powiedział prokurator

W śledztwie ustalono również, że Andrzej N. i Jolanta S. poświadczyli nieprawdę w dziennikach ruchu posterunków kolejowych, wpisując do nich godzinę 21.20, jako godzinę zamknięcia torów, co było niezgodne ze stanem faktycznym. Na podstawie analizy nagrań rozmów pomiędzy dyżurnymi ruchu stwierdzono bowiem, że faktyczne zamknięcie torów nastąpiło dopiero o godz. 22.38. Jednocześnie Andrzej N. dokonał w dokumentacji kolejowej nieprawdziwego wpisu dotyczącego braku kontroli rozjazdu, uszkodzenia rozjazdu po przejeździe pociągu i sprawdzenia stanu rozjazdu „na gruncie”. Przesłuchani w charakterze podejrzanego Andrzej N. i Jolanta S. nie przyznali się do zarzucanych im przestępstw i odmówili złożenia wyjaśnień – można przeczytać na stronie internetowej częstochowskiej prokuratury

– W toku tego śledztwa, miesiąc po zaistnieniu katastrofy przeprowadziliśmy wspólnie z koleją eksperyment procesowy, który polegał na użyciu lokomotyw i rozpędzeniu tych pojazdów na tym szlaku kolejowym. W wyniku tego eksperymentu wykluczono możliwość, aby dyżurny posterunku Starzyny nie widział podjazdu pociągu „Jan Matejko” ze swojego miejsca pracy. Eksperyment przeprowadzono zarówno przy świetle zapalonym, jak i zgaszonym. Badano również z jakiej odległości obsady trakcyjne obu pociągów mogły zauważyć pociąg poruszający się z przeciwnego kierunku ruchu po tym samym torze. Odległość wzajemnego zauważenia się w warunkach nocnych wynosiła 2700 metrów, a stwierdzenia, że poruszają się po tym samym torze około 2000 metrów. Droga hamowania obydwu lokomotyw wynosiła około 1000 metrów. Wdrożenie hamowania nagłego w momencie, kiedy obie obsady mogły już stwierdzić, że poruszają się po tym samym torze, pozwoliłoby na zatrzymanie się pociągów przed miejscem zdarzenia, ewentualnie wyhamowanie do prędkości minimalnej i zminimalizowanie skutków. Maszyniści podjęli działania obronne z opóźnieniem, w momencie kiedy pociągi znajdowały się w odległości wzajemnej około 750 metrów. Ta odległość nie pozwalała już na uniknięcie katastrofy – poinformował prokurator Jan Długosz.

Na zaistnienie i przebieg wypadku nie miał wpływ stan techniczny pojazdów, żadnych zastrzeżeń nie budził także stan techniczny torów, jak i urządzeń sterowania ruchem kolejowym.

– Zdarzeniem, które zapoczątkowało ciąg przyczynowo-skutkowy była usterka rozjazdów 3 i 4 polegająca na braku zdalnego, elektrycznego przestawienia rozjazdu do położenia minus. W efekcie nie było również możliwości wyświetlenia również sygnału na semaforze wjazdowym na posterunku Starzyny. Pojawienie się tej usterki miało wpływ na przebieg zdarzeń prowadzących do katastrofy, ale tylko w tym znaczeniu, że spowodowało niemożność prowadzenia ruchu w sposób rutynowy. Zmuszało ono dyżurnego ruchu do zastosowania się na taką okoliczność procedur, w tym wypadku polegających na ręcznym przestawieniu rozjazdów za pomocą znajdującej się na wyposażeniu korby i zabezpieczeniu rozjazdów tzw. „wspomozamkami”. Ponadto zarówno Andrzej N., jak i Jolanta S. dysponowali odpowiednim wykształceniem potwierdzonym stosownymi egzaminami – dodaje prokurator.

Liczba wszystkich pokrzywdzonych wyniosła 328. Przyjęliśmy, że każdy pasażer każdego z tych pociągów był osobą bezpośrednio narażoną na obrazy ciała, czy nawet utratę życia. Wśród zmarłych było 14 Polaków, obywatelka Rosji oraz obywatelka USA. Wśród poszkodowanych oprócz Polaków znajdowali się obywatele Francji, Hiszpanii oraz Ukrainy.

Mariusz Rajek

Skip to content