Kolejny atak agresywnego psa w Częstochowie – czy ktoś w tej sytuacji zawinił?

Do kolejnego niebezpiecznego zdarzenia z udziałem agresywnego pitbulla doszło w sobotę 16 września w Częstochowie. Na ulicy próchnika na Rakowie trzymany na smyczy przez 10-latka pies został zaatakowany i pogryziony przez innego psa. Dzięki interwencji będącego w pobliżu policjanta udało się uniknąć tragedii.

Sobotnie zdarzenie na szczęście zakończyło się dość szczęśliwie, ale mogło dojść do tragedii. Przerażony 10-latek nie był w stanie bronić się przed agresywnym psem. Gdyby nie sprawne i profesjonalne działania starszego aspiranta Tomasza Powązki, który przejeżdżał obok miejsca zdarzenia, sytuacja mogłaby zakończyć się znacznie gorzej:
– Podczas patrolowania miasta Częstochowy na ulicy Próchnika zauważyłem jak do chłopca, który spaceruje ze swoim pieskiem na smyczy, podbiega agresywny pies, po czym go atakuje i zaczyna gryźć tego pieska. Zobaczywszy całą sytuację, zostawiłem samochód na skrzyżowaniu ulicy, dobiegłem do tych psów i próbowałem je rozdzielić. Po kilkunastu, kilkudziesięciu sekundach udało mi się tego agresywnego pieska oddzielić od poszkodowanego. Zaprowadziłem go następnie do swojego radiowozu, którym przewoziłem w tym samym czasie swojego psa policyjnego. I tego agresywnego pieska zaprowadziłem do drugiej klatki, gdzie już nie stwarzał zagrożenia dla innych osób lub psów w pobliżu.
Jak się okazało, nie był to pierwszy atak agresywnego pitbulla. W styczniu tego roku ten sam pies zagryzł małego yorka i ugryzł jego właściciela. Próbował zaatakować również dwa inne spacerujące nieopodal psy. W tej sprawie zapadł wyrok – informuje rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Częstochowie, sędzia Dominik Bogacz:
– Do Sądu Rejonowego w Częstochowie wpłynął wniosek o ukaranie pani Urszuli T., której zarzucono popełnienie dwóch wykroczeń z artykułu 77, 2 i 1 Kodeksu Wykroczeń. Dotyczyło to zdarzenia z 20 stycznia 2023 roku. To były dwa odrębne zdarzenia o 8.20 i 8.30, polegające na tym, że nie zachowała zwykłych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, a w jednym przypadku pies stworzył zagrożenie, stworzył niebezpieczeństwo dla życia człowieka. Sąd rejonowy w Częstochowie wyrokiem nakazowym z 2 marca 2023 roku uznał Urszulę T. za winną obu zarzuconych jej wykroczeń i wymierzył łącznie karę grzywny w wysokości 1 tys. zł oraz obciążył kosztami postępowania w kwocie 170 zł. Od tego w wyroku żadna ze stron nie złożyła sprzeciwu i wyrok uprawomocnił się w dniu 27 kwietnia 2023 roku. Sąd Rejonowy w tej sprawie nie wydawał żadnych decyzji odnośnie psa Urszuli t.
Po styczniowej interwencji policjantów pies został odebrany właścicielce i trafił do częstochowskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt przy ul. Gilowej. Przez pewien czas tam przebywał, a teraz ponownie znalazł się w placówce. O zaistniałej sytuacji mówi Marta Pasieka, inspektor do spraw promocji schroniska:
– Kilka dni temu trafił do nas pies z interwencji. Po przyjeździe okazało się, że jest to pies, który już kiedyś u nas przebywał. Na szczęście, podkreślam na szczęście, nie stało się nic poważnego w dziecku. Wiadomo, że został poszkodowany inny pies. Pies, który trafił do nas ponownie, był już w naszym schronisku w styczniu. Trwało wobec niego i jego właściciela postępowanie i 8 maja dokładnie pies został przekazany Stowarzyszeniu Głos Anioła na podstawie decyzji sądu rejonowego w Częstochowie. To jest decyzja sądu, którą my musieliśmy tutaj wziąć pod uwagę. Jeżeli chodzi o decyzję Sądu Rejonowego w Częstochowie musieliśmy się z tą sytuacją i z tą decyzją zgodzić i przekazać pod opiekę psa konkretnej organizacji, która została wskazana również w tej decyzji. Natomiast pragnę nadmienić, że schronisko dla bezdomnych zwierząt w Częstochowie od początku miało troszeczkę odmienne stanowisko w tej sprawie i tutaj apelowaliśmy o to, aby jednak została ta decyzja bardzo dobrze przemyślana i nie wydawana pochopnie. Nie wiemy, jak tym razem sytuacja się potoczy, no my będziemy musieli się po prostu z wyrokiem sądu po raz drugi zgodzić i wydać zwierzę tam, gdzie zostanie wskazane.
Wydając decyzję administracyjną o przekazaniu pitbulla o imieniu Grass Stowarzyszeniu Anioła Głos, sąd przychylił się do sugestii właścicielki zwierzęcia, by to właśnie ta organizacja zajęła się psem. O dalszych losach Grassa mówi Agnieszka Rzeszkowska, wolontariuszka w Stowarzyszeniu Anioła Głos:
– Grass bezpośrednio ze schroniska trafił do hoteliku, w którym był oglądany i sprawdzany pod kątem agresji przez behawiorystę, który nie stwierdził, że ten pies jest agresywny. Po opuszczeniu hoteliku trafił do Nierady, gdzie właścicielka była w ciągłym kontakcie z tym psem. Pani chodziła z psem na szkolenie, okazało się niestety teraz w tym momencie, że nie ukończyła tego szkolenia. Miała odbyć pełne szkolenie, w razie jakichkolwiek sytuacji niepożądanych ze strony psa, miała skontaktować się niezwłocznie z behawiorystą. Pies miał być wyprowadzany w pełnym osprzęcie, czyli między innymi w kagańcu, pod nadzorem tylko i wyłącznie właścicielki i jej partnera. W założeniu i w umowie jest wyraźnie napisane, że pies miał nie zostawać, tak jak było w pierwszym przypadku, że rzekomo zostało z kimś tam osobą trzecią. Było wyraźnie i jasno zaznaczone, że pies ma być cały czas stale, ciągle pod kontrolą tylko i wyłącznie ich.
Jak zapewnia Agnieszka Rzeszkowska, kiedy pies trafiał do Stowarzyszenia nie zakładano, że ostatecznie ponownie znajdzie się pod opieką swojej właścicielki. Jednak jej zaangażowanie w opiekę nad psem i stanowcza wola zapewnienia wszelkich środków ostrożności spowodowała, że pies został przekazany Urszuli T. Jak można się było przekonać po wydarzeniach 16 września, właścicielka nie spełniła swoich zobowiązań, co mogło skończyć się tragicznie:
– Ten pies nie jest zły. Był po prostu w nieodpowiednich rękach i my wszyscy, jako instytucje, ponosimy za to odpowiedzialność. Nasza naiwność i ufność względem człowieka po prostu tutaj, jak widać, dała plamę. Pies do właścicielki na pewno nie wróci i postaramy się o to, żeby właścicielka poniosła konsekwencje tego, do czego teraz doszło. Jest nam bardzo przykro, że doszło do takiej sytuacji. Postaramy się o to, żeby ten pies trafił po prostu w odpowiednie ręce specjalistów, żeby mu po prostu pomóc i wymazać z pamięci to, co do tej pory go spotkało.
Niestety nieodpowiedzialnych właścicieli psów nie brakuje. Co jakiś czas media w kraju informują o podobnych sytuacjach, jak ta z Częstochowy. Zdarzają się niestety również takie kończące się tragicznie. Na pewno dobrze jest mieć świadomość potencjalnego zagrożenia i właściwie mu przeciwdziałać. Jak podkreśla starszy aspirant Tomasz Powązka, duża w tym rola rodziców i opiekunów:
– Przede wszystkim powinniśmy zacząć oddziaływać prewencyjnie. Czyli rodzice powinni się rozpytać dziecka, które na przykład idzie samo do szkoły, zapytać dziecka czy na trasie przejścia do szkoły są za płotem jakieś agresywne psy. Czy w tych godzinach, kiedy dziecko uczęszcza do szkoły, przechodzą osoby z psami na przykład bez smyczy. Powinny takie dzieci poinformować rodziców, a rodzice powinni natychmiast poinformować dzielnicowego o takim fakcie, że na przykład na ulicy takiej i takiej bardzo agresywny pies próbuje albo podkopać się pod ogrodzeniem, albo próbuje przejść przez jakieś uszkodzone ogrodzenie, albo próbuje wysoko przeskakiwać. Dzielnicowy powinien wtedy zareagować, skontaktować się z takim właścicielem i poinformować o takiej sytuacji, że może w najbliższym czasie taki pies uciec i zaatakować przechodniów, czyli przede wszystkim prewencja.
Może jednak dojść do sytuacji, że zostaniemy przez psa zaatakowani. Co możemy wtedy zrobić? Jak się przed agresją obronić? Co może wzmagać agresję atakującego psa?:
– Przede wszystkim nie uciekamy przed atakującym psem, ponieważ ucieczka powoduje włączenie się psu instynktu łowieckiego, czyli to co ucieka trzeba gonić, atakować. W takiej sytuacji przede wszystkim stoimy w miejscu, nie machamy rękami, nie machamy nogami, nie krzyczymy, próbujemy być spokojni. Stoimy w miejscu nieruchomo i nie patrzymy psu w oczy. Czekamy, bo taki pies właśnie nie musi nas od razu zaatakować. Może podbiec, jak my będziemy stali nieruchomo, obwącha nas i pobiegnie dalej. Nie będziemy dla niego atrakcyjni, nie zainteresuje się nami. No jeżeli już dojdzie do ataku psa, to wszystko jest zależne od wielkości psa. Czy ten pies jest mały, a będzie podgryzał nam nogawkę, czy ten pies będzie bardzo duży, masywny i rzeczywiście nas chwyci za rękę i za nogę. Przede wszystkim wołamy o pomoc. Samemu nam ciężko będzie się obronić przed dużym psem atakującym. Krzyczymy o pomoc, żeby nam przechodnie pomogli odgonić tego psa. Odgonić, a następnie udzielić nam pierwszej pomocy, jeżeliby doszło do pogryzienia.
W sprawie wydarzeń z 16 września toczy się postępowanie wyjaśniające. O jego efektach i późniejszych decyzjach odpowiednich instytucji będziemy oczywiście informować na bieżąco.

Skip to content