Jakiś czas temu udało się sfinalizować prace nad trzema węzłami przesiadkowymi, które miały nie tylko przyciągnąć turystów, ale poprawić połączenia komunikacyjne w samym mieście. Jednak centra na Rakowie, Stradomiu i przy ulicy Piłsudskiego nie spełniły do końca oczekiwań mieszkańców. Kilka miejsc siedzących, brak wiat przystankowych oraz rozwiązania architektoniczne, które nie dają żadnej ochrony przed warunkami atmosferycznymi – tak wyglądają realia nowych obiektów.
Szczególnym przypadkiem jest tutaj centrum przesiadkowe zlokalizowane przy ulicy Piłsudskiego, które chociaż wita podróżnych wielkimi łukami i kolumnami, poza ławkami nie niesie ze sobą żadnego innego wymiaru praktycznego. Nowoczesny styl architektoniczny przegrywa bowiem nawet w starciu z deszczem, przed którym dachy większości wiat nie zapewniają żadnej ochrony.
Zapytaliśmy częstochowian co sądzą nt. nowo wybudowanego centrum przesiadkowego. Ich opinie były bardzo różnorodne, acz udało się wychwycić pewien schemat. Po pierwsze sam wygląd centrum jest zadowalający, dla większości wręcz ładny. Po drugie centrum nie wykorzystuje pełni swych możliwości, przyjmując obecnie jedynie ułamek potencjalnych pasażerów. Po trzecie zabudowania centrum nie mają żadnej funkcji praktycznej: nie chronią bowiem przed warunkami atmosferycznymi, takimi jak deszcz czy wiatr.
Całość inwestycji centrów przesiadkowych kosztowała miasto prawie sześćdziesiąt dziewięć milionów złotych. Jednak jak się okazuje droga inwestycja nie równa się dobrej, a opinie mieszkańców nadal są bardzo spolaryzowane.