Rzutem na taśmę do czołówki

DSC_5991

Po niezwykle emocjonującym i pełnym dramaturgii meczu piłkarze Rakowa dopisali do swojego konta kolejne trzy punkty. Radość ze zwycięstwa jest tym większa, że jedyną bramkę meczu zdobyli w 95. minucie po przepięknym strzale Przemysława Mońki. Zwycięstwo częstochowian było jednak w pełni zasłużone, gdyż wcześniej stworzyli sobie co najmniej cztery 100-procentowe sytuacje bramkowe.

Pierwsza połowa, niemal już tradycyjnie nie była w wykonaniu czerwono-niebieskich zbyt udana. Lepsze wrażenie pozostawili w niej po sobie gospodarze, którzy w 12. minucie powinni wyjść na prowadzenie po mocnym i celnym strzale z 10. metra Marcina Figiela. Na posterunku był jednak Mateusz Kos popisując się kapitalną robinsonadą.

Druga połowa wynagrodziła wszystkim dość przeciętne widowisko z pierwszej odsłony. Prawdziwe oblężenie gracze Legionovii przeżyli między 60. a 65. minutą gry. Wtedy to Raków powinien rozstrzygnąć losy rywalizacji. Najpierw z najbliższej odległości uderzał Pawlusiński, ale gospodarzy uratował bramkarz Mikołaj Smyłek. Dwie minuty później podopieczni Radosława Mroczkowskiego wyszli z kontrą trzech na dwóch, ale wyborną okazję zmarnował z lewej strony pola karnego Robert Brzęczek. W 64. minucie w doskonałej sytuacji znalazł się wprowadzony po przerwie za Baloguna Artura Pląskowski, ale trafił w słupek. Do odbitej piłki dopadł Wojciech Okińczyc, ale i on nrzegrał rywalziację „oko w oko” ze Smyłkiem. Gospodarze w tej części gry głównie ograniczali się do obrony, czasem próbując odgryzać się kontrami. W 80. minucie faulowany w polu karnym był Dariusz Pawlusiński. Po raz kolejny sprawdziła się jednak stara piłkarska prawda, że zawodnik faulowany nie powinien podchodzić do „jedenastki”. Legionovię i tym razem uratował się słupek.

Po tej sytuacji wydawało się, że przeciwko Rakowowi sprzysięgły się wszystkie siły i nie uda się wygrać tego pojedynku. Czerwono-niebiescy na szczęście nie poddali się i ich upór został nagrodzony w doliczonym czasie gry. Gospodarzom udało się powstrzymać nacierającego w polu karnym Wojtka Reimana, ale wobec dobitki Mońki zza pola karnego byli już bezradni. O bramkach takich jak ta, można powiedzieć tylko jedno – stadiony świata. Popularny „Monia” uderzeniem zza 16-stki postanowił zdjąć pajęczynę w prawym rogu bramki Legionovii. Radość po tym golu była ostatecznym dowodem na to, że Rakowowi znudziło się już występowanie w trzeciej klasie rozgrywkowej. Jeśli w najbliższy piątek (01.05, godz. 17.00) wygrają na Limanowskiego z Okocimskim Brzesko, powinni awansować na pozycję bezpośrednio dającą awans. Za Rakowem przemawia też dość korzystny terminarz końcówki rundy wiosennej. Wielkie emocje dopiero przed kibicami czerwono-niebieskich.

Legionovia Legionowo – Raków Częstochowa 0:1 (0:0)

0-1 P. Mońka ’90+5

Mariusz Rajek

Skip to content