We wtorek, 26 września Skra Częstochowa rozgrywała spotkanie na własnym stadionie w ramach 1. rundy Fortuna Pucharu Polski, w którym mierzyła się z Polonią Warszawa. Mecz zakończył się wygraną gości po dogrywce 2:3. Podczas spotkania doszło do incydentu, który nieco odwrócił uwagę od rywalizacji piłkarzy na boisku. W zdarzeniu udział brali trenera stołecznej drużyny, prezes Skry Częstochowa oraz ochroniarze znajdujący się na obiekcie.

W celu wyjaśnienia sprawy skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym Skry, Danielem Flakiem, który nieco odmiennie opisał tę sytuację niż trener Polonii. Warto zaznaczyć, że wbrew relacjom mediów trener Smalec nie został ukarany czerwoną kartką za to, że doszło do awantury z ochroną i prezesem Skry, a za zachowania, które miały miejsce przy linii bocznej:
–Przykro, że takie sytuacje przykrywają to, co działo się na boisku, bo to był świetny mecz. Trener Rafał Smalec otrzymał czerwoną kartkę i został odesłany na trybuny. Siłą rzeczy nie mógł przebywać na ławce rezerwowych. My tych trybun na obecnym stadionie nie mamy. Trener postanowił stanąć za ławką rezerwowych. Po chwili czerwoną kartkę dostał także jego asystent, który stanął obok pierwszego trenera. Problem był taki, że to była strefa, w której trener przebywać nie mógł. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa, ciągi komunikacyjne. Nie można tam po prostu przebywać. Trener nie chciał jej opuścić, dyrygował drużyną, prowadził ją. Ochroniarze próbowali zareagować, wyjaśniali trenerowi, że nie może tam przebywać. Mógł sobie przejść dosłownie dziesięć metrów dalej na trybunę prasową, którą mamy lub do budynku klubowego. Niestety, miejsce, w którym stał, to była strefa, w której absolutnie nie wolno przebywać ze względów bezpieczeństwa. Trener zachowywał się w wulgarny sposób, nie chciał tej strefy opuścić, awanturował się. Był też asystent, który tę negatywną atmosferę jeszcze podsycał. Ochroniarze próbowali wyperswadować trenerowi, żeby tę strefę opuścił.

W drugiej części dogrywki trener Polonii Rafał Smalec, został ukarany czerwoną kartką i musiał opuścić ławkę rezerwowych. Według jego relacji został niemal pobity przez ochroniarzy i prezesa Skry, za stanie w niewłaściwym miejscu:
– Chciałem powiedzieć o wspaniałym skandalu, który wydarzył się na tym obiekcie. Zostałem prawie pobity przez prezesa klubu i panów ochroniarzy, którzy zaczęli mnie łapać za szyję, za ręce, odganiać od barierek, bo nie było można stać w miejscu, w którym nie można było stać. Dostałem czerwoną kartkę. Nie wiem, za co. Stanąłem sobie na górze, a za chwilę okazało się, że jest to niedozwolone miejsce. Nie wiadomo, z jakiego powodu. Pan ochroniarz zaczął mnie łapać za szyję, dusić, wciskać „Jabłko Adama” do środka i twierdził, że on mnie nie dotyka. Prezes klubu zaczął mnie szarpać.

Obie drużyny czekają teraz na decyzję Wydziału Dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej, która wyjaśni całe zamieszanie.

Źródło fot.: Skra Częstochowa

PJU

Skip to content