Od kilku lat w każdy trzeci czwartek miesiąca odprawiana jest Msza św. w intencji kapłanów w Sanktuarium św. Jana Marii Vianneya w Mzykach. Lipcową Eucharystię w gniazdowskiej parafii sprawował bp Andrzej Przybylski, delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. powołań.

Biskup podkreślił, że comiesięczna modlitwa w Mzykach ma ogromną wartość, także w kontekście nowych powołań kapłańskich oraz zakonnych, ale też kryzysu wiary:

– To lipcowe spotkanie jest dla nas szczególnie ważne, gdyż chcemy szturmować niebo i prosić Pana o nowe powołania zakonne i kapłańskie. Dziękujemy Bogu za tych czterech kandydatów, którzy zgłosili się w pierwszym terminie do Wyższego Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego w Częstochowie. Chcemy prosić, aby powołani do kapłaństwa nabrali odwagi, utwierdzili się w tym powołaniu i zastukali do drzwi seminarium. Chciałbym bardzo podziękować redakcji i dyrekcji Radia Fiat za cotygodniową transmisję Mszy Świętej w czwartki o 18:00 właśnie z Sanktuarium św. Jana Marii Vianneya w Mzykach, jaka się odbywa na waszej antenie.

Po Mszy św. zgromadzeni wierni z wielką ufnością tradycyjnie odmawiają Koronkę w intencji kapłanów:

– W tej Koronce za kapłanów modlimy się do Serca Jezusowego przez wstawiennictwo świętego proboszcza z Ars. Zwłaszcza za kapłanów utrudzonych, będących na misjach, za kapłanów pełniących różne funkcje, będących w kryzysie (chorujących, cierpiących, atakowanych przez złe duchy), za swoich spowiedników, rekolekcjonistów i przewodników duchowych. Modlimy się także o Ducha Apostolstwa Kapłańskiego wśród dzieci i młodzieży, aby kapłani nie bali się ich nauczać.

Kaznodzieja podczas homilii zwrócił uwagę na problem wątpliwości, które pojawiają się niemal u każdego wierzącego człowieka. Zauważył także, że czasami przyziemny tok myślenia i słabość wiary przyćmiewają działanie Boga, gdy tylko natrafia on na przeszkody rozbijające pozorną równowagę – Są czasem tacy ludzie, którzy rozczarowują się swoją wiarą. Mogli sobie myśleć, że jak uwierzą, będą się modlić, chodzić do Kościoła, że jak pójdą za Jezusem, to wówczas nic złego już ich nie spotka. Bo przecież Bóg będzie ich osłaniał, w swej dobroci wysłuchiwał ich modlitw. Z czasem jednak przychodzą trudności, choroby, problemy… W takich momentach takie osoby się załamują i mówią: „Gdzie Ty jesteś Boże? Przecież w Ciebie wierzę, przecież chodzę do Kościoła…” – głosił duchowny i dodał – Czują się czasem nie tyle rozczarowani, ale oszukani przez Pana Boga. Jednak pomyślmy, czy Bóg nas oszukał? Czy Bóg w swojej Ewangelii i w naszym powołaniu nie mówił do nas wiele razy bardzo uczciwie: „Jeśli pójdziesz za mną, to nie zawsze będzie z górki, czasem będzie pod górkę. Jeśli pójdziesz za mną, to nie do końca będzie tak, że zdejmę i usunę krzyże. Czasem musisz dalej dźwigać swoje krzyże”. Jezus też powiedział: „Kto pójdzie za mną, straci swoje życie. Dużo straci, ale żeby zyskać”. Dzisiaj w Ewangelii Jezus mówi, nie oszukując nas, że jak pójdziemy za Nim, będziemy musieli dźwigać swoje jarzmo, swój ciężar. Tak naprawdę Bóg nas nie oszukuje.

Bp Przybylski zaznaczył, że nie możemy zapominać o obietnicy Chrystusa. Zbawienie jest sednem naszej wiary i powinniśmy tę Prawdę pielęgnować w swoich sercach:

– Choć umieramy, to tak naprawdę rodzimy się do lepszego życia niż to na ziemi. Czasami doświadczamy różnych krzyży. Pomyślmy jednak szczerze ile było takich sytuacji, gdy wydawało się, że nie poradzimy sobie, że czegoś nie udźwigniemy. Jednak po modlitwie otrzymywaliśmy od Boga przedziwną siłę, że przeszkody udawało się pokonać. Mimo że ich fizycznie nie usunął, to dał nam siłę, że się nie załamaliśmy, nie wpadliśmy w depresję, że się nie załamaliśmy.

Duchowny wyraził wprost, że kapłaństwo wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. W realizacji woli Bożej kapłan nie może uwzględniać jedynie siebie, ale mieć przede wszystkim na uwadze wszystkie zagubione owce, które ma odnajdywać i nakierowywać na Boga:

– Kapłan, decydując się na kapłaństwo, decyduje się na to, by wziąć na siebie ludzkie problemy, słabości, grzechy. Ma być gotowy do dźwigania takiego jarzma. Tak też rozumiał te ciężary, czasami nakładane przez siebie samego św. proboszcz z Ars. Gdyby tak spojrzeć na problemy tego świętego, to można dojść do wniosku, że to nienormalne. Całe życie spędzał na umartwieniu. Pewnie sami nie dalibyśmy rady żyć tak, jak on. On sam też nie dałby rady, gdyby nie fakt, że robił to z miłości. Robił to, bo wiedział, że za tym umartwieniem jest jakieś większe dobro.

Bp Przybylski podkreślił, że miłość kruszy wszelkie bariery i przeszkody, które pozornie hamują człowieka. Musi on jedynie odnaleźć odpowiednią drogę, by ta miłość mogła zakiełkować. Ową drogą jest Jezus Chrystus:

– Bo jak się coś kocha, to nawet trud nie jest trudny. Gdy komuś na czymś zależy to pokona wszystkie przeszkody, żeby pomóc drugiemu. Tego też uczy nas proboszcz z Ars – że jak się naprawdę kocha Jezusa, gdy się naprawdę wierzy, gdy zależy nam za swoim i innych zbawieniu, to co to za trudności – pościć czy odmówić sobie przyjemności. Co to za wysiłek? Przecież może być on lekki i słodki.

Oprócz Mszy św. w intencji kapłanów, odprawianej w każdy trzeci czwartek miesiąca o godz. 18:00 (transmitowanej na antenie Radia Fiat), w Sanktuarium św. Jana Marii Vianneya co niedzielę sprawowane są Eucharystie o godz. 7:30, 9:30 i o 11:30. W tygodniu natomiast o godz. 17:00 i 18:00.

LN

Skip to content