W gm. Koszęcin na terenie pow. Lublinieckiego 30 listopada miało miejsce polowanie z udziałem obywateli Litwy podczas którego jeden z myśliwych zastrzelił wilka. Myśliwy z blisko 30-letnim stażem tłumaczył potem, że pomylił wilka z lisem. Sprawą zajęła się prokuratura.
Wilki są w Polsce gatunkiem chronionym, dlatego dochodzenie w sprawie na wniosek Policji wszczęła lubliniecka prokuratura rejonowa. Prok. Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie wyjaśnia, co do tej pory udało się ustalić w sprawie:
W trakcie polowania zbiorowego, w którym brało udział około 300 myśliwych z Litwy, jeden z tych myśliwych oddał strzał do zwierzęcia, którym okazał się wilk, będący w Polsce pod ochroną gatunkową. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że myśliwy ten oddając strzał z ambony, ze znacznej odległości mógł pomylić to zwierzę z lisem. W sprawie prowadzone są czynności dowodowe, wykonano oględziny martwego zwierzęcia, stworzono dokumentację fotograficzną przesłuchano świadków jak również zabezpieczono broń myśliwego.
Dalsze śledztwo ma odpowiedzieć na pytanie czy polowanie było prowadzone w sposób prawidłowy i czy czyn myśliwego kwalifikuje się jako przestępstwo. Zdaniem dr hab. Sabiny Pierużek-Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”, zajmującego się ochroną m.in. wilków, zaskakujące jest aby myśliwy z tak dużym stażem mógł pomylić wilka z lisem:
Lisy mają zupełnie inne umaszczenie, inną wielkość i inne cechy wyglądu. Jest dość zaskakujące, że litewski myśliwy, który powinien mieć doskonałą wiedzę na temat różnic w wyglądzie wilków i lisów, mógł takiej pomyłki się dopuścić. Podejrzewam, że po prostu strzelał do nierozpoznanego celu. Czyli nie przyłożył odpowiedniej staranności, żeby uzyskać pewność do czego strzela i strzelił. To jest bardzo częste na polowaniach zbiorowych i jednocześnie bardzo niebezpieczne dla uczestnik polowania, przypadkowych ludzi i dla zwierząt, które są objęte w Polsce ochroną.
Z informacji jakimi dysponuje dr Pierużek-Nowak wynika, że zastrzelony wilk to około 7-miesięczne szczenię. Podejrzewa ona, że wilczek został wypłoszony przez nagonkę wprost pod celownik myśliwego:
Tutaj musiała być taka sytuacja, że nagonka wygoniła jedno ze szczeniąt z miejsca, gdzie one odpoczywały albo żerowały na zdobyczy, bo te szczenięta są zwykle zostawiane przy zdobyczy a para rodzicielska szuka w tym czasie następnego „obiadu” dla młodych. Prawdopodobnie nie były pod nadzorem pary rodzicielskiej, przez co wpadły w panikę i ten szczenia kwyskoczł na linię strzału.
Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” dokonało analizy, z której wynika, że wskutek podobnych „pomyłek” każdego roku z broni palnej ginie w Polsce średnio 140 wilków. Pocieszające jest to, że w przypadku polowań nadzorowanych przez nadleśnictwa, wykrywalność sprawców jest niemal stuprocentowa. Wiele postrzałów pozostaje jednak bez zidentyfikowania sprawców. Wiadomo natomiast, że ich sprawcami nie są kłusownicy, bo ci interesują się bardziej zwierzyną kopytną i korzystają z wnyk oraz sideł zamiast broni myśliwskiej.
O postępach w sprawie polowania w Koszęcinie będziemy jeszcze informować. Na ten moment wiadomo, że myśliwemu z Litwy grozi do 3 lat więzienia.